Rozdział 2.

W rodzinnym Sheffield panował totalny tłok. Zdziwiłam się, że aż tyle ludzi przepycha się na porannym bazarze, gdzie kilka miesięcy temu panowała totalna pustka.
- Rozkręć się w końcu, no!- Alice poczochrała mnie po włosach.
Uśmiechnęłam się lekko do przyjaciółki i nie zmieniwszy mojej 'zmęczonej' pozy, dalej przeciskałam się przez wir osób, by móc kupić warzywa potrzebne do obiadu.
Zostałam na kilka dni sama w mieszkaniu, bowiem rodzice musieli wyjechać do Irlandii, gdyż jakaś ciotka ze strony ojca zmarła kilka dni temu. Ja nie miałam siły, by tam podróżować, a poza tym opiekowałam się Rose, która również została.
Moja przyjaciółka przez ten czas nocowała u mnie. Wiedziałam, że Ramsey będzie mnie wszędzie szukał i na pewno przyjedzie tutaj oraz zrobi napad na mieszkanie Stelli, a ja chyba dostałabym zawału gdybym go zobaczyła w drzwiach mojego rodzinnego domu i dlatego lepiej by było, gdyby Alice była przy mnie.
- Kate, proszę Cię..
- Bla, bla, bla.- Przerwałam jej, zatykając uszy. - To nie jest miejsce do rozmawiania na takie tematy.- Dodałam i chwyciłam Rose na ręce, by się nie zgubiła.
Skierowałyśmy się w uliczkę, gdzie miałyśmy więcej przestrzeni dla siebie.
Razem z blondynką prowadziłyśmy konwersację na temat naszego życia. Wolałabym nie wspominać tutaj o Walijczyku, ale dziewczyna kompletnie była nieobeznana w moich przeżyciach i żeby dokładnie mnie zrozumiała i pomogła mi powrócić do mojego dawnego 'ja', rad nie rad musiałam opowiedzieć po raz enty całą historyjkę przebiegającą podczas naszego pobytu w Dubaju.
Mimo iż minęło już kilka dobrych tygodni od tego zajścia, za każdym razem, kiedy wymawiałam jego imię to czułam okropny ból w sercu, nigdy nie przeczuwałam, że będę aż tak cierpieć z powodu miłości.
Od samego początku wiedziałam, że tego typu uczucia nie są mi pisane i nigdy nie znajdę osoby, która będzie mnie wspierała przez całą moją życiową wędrówkę.
Owszem pojawił się brązowooki, a nasz związek był jak najbardziej poważny, ale nie jaka Kate oraz jego przyjaciółki wszystko zepsuły..

 Byłyśmy tuż przy bramce od mojego domu, kiedy Alice zauważyła jakąś postać pląsającą się pod naszym mieszkaniem.
Oczywiście, był to Aaron. Przeczuwałam, że kiedyś tutaj przyjedzie i nie myliłam się.
W mojej głowie pojawiły się jakieś dziwne szumy, a nogi nagle zmiękły i czułam jak cała robię się bezwładna.
Zakupy prawie leżały na ziemi, a moja przyjaciółka kurczowo trzymała rączkę małej brunetki i próbowała zapanować nad sytuacją.
Doskonale wiedziała, że nie mogę stanąć twarzą w twarz z Aaronem, bo będę cierpieć jeszcze bardziej, a tego nikt nie chciał.
- Aaron!- I w tym momencie pożałowałam, że Rose została ze mną w domu.
Była mała i nic nie rozumiała. Nie wiedziała, że mnie i Walijczyka już nic nie łączy, dalej myślała, że jesteśmy razem, i że to on jest jej 'najlepszym wujkiem pod słońcem'- jak to zawsze powtarzała. Cholernie była do niego przywiązana i wprost uwielbiała przebywać w jego towarzystwie, a jeszcze bardziej siedzieć na jego kolanach i opowiadać o tym, że stała się fanką Arsenalu i ogląda razem z tatą weekendowe spotkania w Premiership.
Pamiętam jak zawsze ją wtedy do siebie przytulał i lekko gładził jej delikatny policzek opuszkami swoich palców. Na samą myśl o tym kąciki moich ust nieznacznie uniosły się do góry.
- Schowaj się!- Szepnęła cicho, spoglądając w stronę zewnętrznych drzwi.
Nie miałam nawet gdzie się ukryć! Chyba nie wparuję do kogoś na posesję i nie schowam się w jakichś krzewach, pomyślą że jestem upośledzona psychicznie i mam jakieś dziwne omamy.
Blondynka odruchowo popchnęła mnie w stronę niewielkiego sklepu, za którym miałam stanąć, sama natomiast ruszyła z małą w stronę brązowookiego, który w tym momencie wychodził na chodnik.
- Gdzie Kate?- Spytał bez żadnego przywitania.
- Nie ma jej, nie widzisz?- Odpowiedziała z lekkim podenerwowaniem.
- Musi tutaj gdzieś być. Dom jest zamknięty, jej rodziców pewnie nie ma, a wątpię żeby zostawili Rose tobie pod opiekę.- Dodał z lekką ironią i rozejrzał się wokół.
Blondynka syknęła coś tylko pod nosem. Nie dobrała już żadnych odpowiednich słów tylko ominęła go i otworzyła czarną bramkę- prowadzącą do jej domu.
- Możemy porozmawiać?- Krzyknął i przybliżył się o kilka kroków.
Mimo wszystko blondynka postanowiła wpuścić go do środka, wahała się, jednak kilka minut jej nie zbawi, a dobrze wiedziała, że on jej tak szybko nie odpuści.
Przygotowała ciepłe napoje i zaprosiła do salonu.
Z dokładnością opowiedział jej wszystko, co miało miejsce w Dubaju. Również wspominał o uczuciu, jakim mnie darzył i tęsknocie za mną, która z każdym dniem była coraz to większa.

 Widząc, że Alice z małą i Aaron skierowali się do jej domu, ja w pełni bezpieczna po krótkiej chwili ruszyłam w kierunku mieszkania moich rodziców.
Kiedy byłam tuż przy drzwiach, z mieszkania mojej przyjaciółki wyłonił się Ramsey. Chciałam jak najszybciej dostać się do miejsca, gdzie zamknę się na klucz i nie będę musiała patrzeć mu w oczy.
Pech chciał, że mnie zauważył i szybkim biegiem skierował się na posesję rodziców.
'Wślizgnęłam się' do mieszkania i zamknęłam za sobą drzwi. Po kilku sekundach oczywiście usłyszałam głośne pukanie i rozżalony głos Aarona, który dosłownie wydzierał się na całe miasto, żebym mu otworzyła, i że mnie nigdy nie przestanie kochać.
Z początku miałam mieszane uczucia. Raz chciałam otworzyć, a raz nie. Z każdym dniem zdawałam sobie sprawę z tego, że coraz bardziej mi go brakuje i potrzebuję jego obecności, by móc dalej funkcjonować.
Uchyliłam  lekko dębowe drzwi, by móc zobaczyć choć lekki zarys jego twarzy, ale właśnie kilka sekund temu opuścił schody i widziałam tylko jego sylwetkę, która kierowała się do wyjściowej bramy.
Mimo wszystko odetchnęłam z ulgą, że dał sobie spokój i normalnie opuścił Sheffield, mam nadzieję, że już tu nie powróci tak szybko.
Otarłam łzy, które potokiem spływały mi z policzka i dwa razy przekręciłam klucz w zamku, by ochronić się jeszcze bardziej.
Udałam się do salonu i usiadłam na niewielkiej kanapie, by napisać Alice, aby już przyszła.
Potrzebowałam czyjegoś ramienia, bowiem patrząc się na jego postać, dosłownie wszystkie nasze wspólne wspomnienia wróciły i nie mogłam nad sobą zapanować.
Według niektórych powinnam udać się do psychologa, ale wątpię żeby te zajęcia mi choć w jakiś sposób pomogły.
Jego nigdy nie wymażę ze swojej pamięci..


***
 Od Autora:
Jesusie Navasie, schodzę na psy.
Ten odcinek nawet nie ma trzech stron, co się ze mną dzieje?! ;o
Masakra..
Próbuję naskrobać coś w wolnym czasie i wychodzi mi tylko to. Kompletnie nie mogę dokładniej wgryźć się w nowy wątek tego opowiadania i z trudnością rozkręcam sytuację, co mnie strasznie denerwuje..
Możliwe, że jest to z przemęczenia, które mnie już atakuje. Wstawanie o 5 i powroty o 15:30 są naprawdę ciężkie i już dosłownie nie mam sił po tygodniu.
A tak w ogóle to jak szkoła? :D



10 komentarzy:

  1. Powiem Ci, że byłam przekonana że Kate otworzy Aaronowi, rzuci się w ramiona i zacałuje na śmierć.. a tu proszę! Szkoda by było żeby ten wątek tak szybko się skończył, muszą się trochę podroczyć, prawda? ;-)
    Ucz się ucz. A ja mam jeszcze trzy tygodnie wakacji ;-)
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ba! ;D
      Kilka podobnych akcji na pewno będzie xd

      Usuń
  2. mrrrrrrrrrrr czemu do cholery jasnej nie wpuściła Aarona?! a ja bym wpuściła. ale ja to ja... ale no! bez jaj. napraw to! ja ci to nakazuję i koniec kropka :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cichaj ;D Ty wiesz jak się naprawi, więc nie mogłam od tak przyspieszyć akcji ;p

      Usuń
  3. Jejku. Jak ty lubisz wszystko komplikować. Ja tu mam nadzieję, na jakiś przesłodzony wątek, a ty mi tu plany psujesz :D Jeśli możesz to poinformuj mnie o nn na moim blogu: http://too-easy-to-destroyed.blogspot.com/
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach!!!! Czemu ty tak wszystko komplikujesz (ta, odezwałam się... XD). Oni byli tak świetną parą, że to aż żal patrzeć, jak się męczą. Napraw to jak najszybciej, bo ja cierpię :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz co, jak Kate mogła tak zwiać przed Aaronkiem? Biedaczek tak jej poszukuje, aż mi się go szkoda zrobiło. Bo przecież skoro ona tęskni, a on jest tak blisko to powinni się sobie rzucić w ramiona, wycałować i jakoś by to było dalej. Niemniej jednak ja dalej będę czekać na ten moment ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej, no! Nie lubię Kate, jak ona nie mogła wpuścić Aarona?! Tęskni za nim i w ogóle, a gdy przychodzi co do czego to nagle znowu jest rozgoryczona.
    Ja chcę znowu, żeby byli razem! <3
    Pozdrawiam, LuckyGirl ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże jakie ja mam tyły !!! No ale próbuje ja nadrabiać. Bardzo Cię przepraszam, że nie zaglądałam do Ciebie na bloga, ale nie miałam czasu... Swoje opowiadanie też zaniedbałam, ale mniejsza z tym. Widzę, ze pod moją obecność dużo się zmieniło. Szkoda, że Aaron i Kate nie są razem, no ale mam nadzieję, ze się to nie długo zmieni ;) Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Aaaaa zapomniałabym , u mnie pojawił się 8 odcinek. Zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń