II SERIA: Rozdział 1.



Stałam przed wielkimi dębowymi drzwiami  i wahałam się czy nacisnąć dzwonek.
Deszcz niemiłosiernie głośno dudnił w rynny, a podmuchy wiatru wydawały się być coraz to bardziej mocniejsze.
Nie potrafiłam czekać minuty dłużej. Wiem, że ostatnio zaniedbywałam się w odwiedzinach moich najbliższych, ale wcześniej to Aaron sprawiał, że zawsze czułam choć iskierkę rodzinnego ciepła przy nim. Nasz związek wyglądał na bardzo poważny i często zachowywaliśmy się jak dobre, stare małżeństwo.
Szkoda, że z czasem wszystko zaczęło ulegać zmianom. Gdyby nie nasz wyjazd do Dubaju pewnie dalej żylibyśmy bezstresowo i cieszyli się każdym ułamkiem sekundy spędzonym razem, cholernie mi tego brakuje. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Otaczał mnie swoim wsparciem i troszczył się o mnie. Robił wszystko, by nie spotkało mnie żadne cierpienie, a jeśli poczułam ból , dążył do tego, by na mej twarzy zagościł znów pogodny uśmiech, który wprost uwielbiał. Często mi to powtarzał, mówił że koił się moim śmiechem, a moja radosna twarz unosiła go w duchu.
Brakuje mi jego pełnych otuchy słów. Brakuje mi jego..

Drzwi otwarła mi Rose, moja młodsza siostra, która w mgnieniu oka wyrosła na piękną księżniczkę.
Wykrzyczała moje imię na cały głos i wyciągnęła swe krótkie rączki w moją stronę, bym mogła ją uściskać.
Wzięłam ją na ręce i mocno do siebie przycisnęłam. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że zaniedbałam rodzinne kontakty.
Kilkanaście sekund później na werandzie pojawili moi rodzice. W ramiona matki wpadłam z takim uczuciem i tęsknotą, jakbym nie widziała jej przez kilka dobrych lat, to samo był z moim tatą, który dziwił się moim przyjazdem.
Chwycił moje wszystkie walizki i  ze zniesmaczoną miną  znikł w korytarzu. Ja natomiast dalej tkwiłam w uścisku mojej rodzicielki i mocno szlochałam, mocząc łzami jej ulubioną beżową bluzkę.
Przerwała po chwili by zamknąć drzwi i zaprowadzić mnie do przedpokoju i poważnie porozmawiać.
Doskonale wiedziałam, że rozmowa z nią będzie bardzo trudna. Rzadko kiedy zwierzałam się rodzicielce ze spraw sercowych, nawet nie wiedziała o całym zajściu z Joshem.  Uważałam po prostu, że nie musi wiedzieć wszystkiego, a po moim bezmyślnym zachowaniu będzie trzymała jego stronę.
Tym razem nie mogłam się od tego wymigać.  Wpadłam do ich domu niespodziewanie, roztrzęsiona, pozbawiona jakichkolwiek uczuć, zagubiona, ze wszystkimi rzeczami.
Ich przerażone twarze mówiły wszystko, nie spodziewali mnie się tutaj i nie wyczekiwali mnie z utęsknieniem. Ojciec pokazał to od razu, matka natomiast próbowała zatuszować swoje uczucia, ale jej twarz mówiła wszystko.
Zresztą czego ja się miałam spodziewać?
Że po tak długim okresie, gdzie za przeproszeniem miałam ich daleko gdzieś, będą czekać na mnie z otwartymi ramionami?
Za bardzo byłam przesiąknięta miłością do Walijczyka. Poza nim nie widziałam świata. Nie obchodzili mnie inni, odstawiałam ich na dalszy plan, ale powinni to zrozumieć. Chciałam ułożyć sobie z nim życie i z początku nasze plany pięły się cały czas w górę, wszystko z każdym dniem stawało się jak najbardziej realne. Trudno mi jest teraz pogodzić się z faktem, że straciłam to wszystko. Straciłam jego i szansę na założenie rodziny z nim..

Usiadłam na wygodnej kanapie i chwyciłam od rodzicielki kubek z gorącą herbatą, którą właśnie zaparzyła.
Obecność taty w salonie nieco mnie krępowała i nie chciałam przy nim zwierzać się mamie z tego wszystkiego. Poprosiłam go by wziął małą na górę i pooglądał z nią jakieś kreskówki. Wtedy z mamą na pewno miałybyśmy chwilę tylko i wyłącznie dla siebie. Stałybyśmy się sobie bliższe.
- Nie jestem już z Aaronem..- Wydukałam, powstrzymując łzy.
Brunetka spojrzała na mnie pełnym bólu wzrokiem i mocno mnie do siebie przycisnęła.
- Straciłam go, mamo. To wszystko moja wina, nie powinnam urządzać mu awantur. Przeze mnie nasze wspólne marzenia legły w gruzach. Ja nie potrafię teraz normalnie żyć..- Dodałam przez łzy, dalej ściskając jej ramiona.
Westchnęła ciężko i nie pozwalała mi się wyswobodzić z jej uścisku.
- Do tego straciłam pracę. Moje życie po prostu się wali. Nie potrafię nad sobą zapanować. Jestem tak cholernie roztrzęsiona, że czasem nie potrafię opanować swoich myśli i trudno jest mi się uspokoić. Pomóż mi.- Mój monolog coraz bardziej mnie wzruszał.
Głowa pękała mi już od codziennego płaczu. Tabletki połykałam w szybkim tempie, że już po kilku dniach mój organizm przyzwyczaił się do nich i nic nie pomagały.
- Wszystko się ułoży, zobaczysz. Może Aaron nie zasługiwał na taką dziewczynę jak ty. Bardzo angażowałaś się w wasz związek i chciałaś by było jak najlepiej, powstał efekt odwrotny do twojego oczekiwanego. Takie jest życie, kochanie. Jesteś jeszcze młoda. Na pewno znajdziesz mężczyznę, z którym zapragniesz założyć wspólny dom i rodzinę.- Szepnęła mi na ucho, lekko uwalniając swój uścisk.
Otarła mi mokre od słonych łez policzki i kiwnęła głową bym udała się do swojego starego pokoju i tam odpoczęła.
W jej słowach ukrywała się drobnostka prawdy. Może faktycznie nie powinnam aż tak bardzo tego przeżywać, mam dwadzieścia lat, jestem jeszcze młodą dziewczyną i  kiedyś na pewno spotkam wybranka mojego życia.
Mimo wszystko na myśl nowego wybranka do głowy przychodził mi Ramsey. Z nikim innym nie wyobrażam sobie mojego życia, naprawdę.
Wstałam od niechcenia z kanapy i skierowałam się na górę. W drodze minęłam się z tatą, który nalegał na rozmowę, ale wyraźnie odpowiadałam mu, że muszę zregenerować siły.
Otworzyłam drzwi do mojej sypialni i pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to zwinięta w kłębek szara bluza, zapewne Aarona.
Podeszłam pod nią i chwyciłam w ręce. Tak, bluza reprezentacyjna Walijczyka.
W moje nozdrza uderzył zapach jego perfum. Doskonale go znałam.
Po chwili obróciłam się, by dokładnie rozejrzeć się po pokoju.
To tutaj spędzaliśmy ze sobą najwięcej czasu, kiedy zagościł do nas podczas przerwy zimowej wraz z Carlem. Pamiętam, wtedy były jego urodziny. Wręczyłam mu zegarek o jakim od zawsze marzył, a ja w zamian za to dostałam długi, namiętny pocałunek, którego wprost potrzebowałam do dalszego funkcjonowania.
Zaszlochałam jeszcze kilka razy i z potwornym bólem głowy ułożyłam się na łóżku. Ciepła kołdra nieco złagodziła moje cierpienie. Przymknęłam lekko powieki i próbowałam zasnąć, jednak trudno było mi udać się w objęcia Morfeusza.

Obudziłam się dopiero wieczorem, kiedy mama kazała mi zejść na dół, bowiem przygotowała kolację.
Atmosfera w domu była nieco napięta, co szczególnie mnie denerwowało. Nie chciałam, by przeze mnie wszyscy się denerwowali. Usiadłam naprzeciwko taty, który rzucił w moją stronę obojętne spojrzenie. Pewnie mama opowiedziała mu o wszystkim, ale nie wiem dlaczego tak srogo się na mnie patrzy i dziwnie zachowuje. Może nie pasował mu fakt, że Ramsey jest sławny i specjalnie mnie wykorzystał? Jeśli to przechodziło mu przez głowę, to musiał się mylić. Brązowooki nigdy nie zachowywał się jak przeciętny gwiazdor. On był po prostu zwykłym człowiekiem, wykonywającym swój zawód. Sodówka nie strzeliła i na pewno nigdy nie strzeli mu głowy.
Nie tknęłam dosłownie niczego. Pustym wzrokiem wpatrywałam się w ścianę koloru limonkowego  i nie słuchałam cichej rozmowy rodziców, która zapewne była na mój temat.
Potrzebowałam ich wsparcia w tak trudnych chwilach, a jak na razie otrzymywałam jedynie obojętne spojrzenia. Cholernie mnie to irytowało, bowiem mimo wszystko są moimi rodzicami i powinni mnie pocieszyć w ciężkich momentach, tego oczekuje dosłownie każdy od swoich bliskich.
Po kilkunastu minutach ich bezczelnego zachowania wobec mnie nie wytrzymałam i udałam się z powrotem na górę.
Ukradkiem spojrzałam do tyłu, by móc dostrzec ich reakcję, jednak oni nic nie robili sobie z tego.
Fajnie wiedzieć, że teraz również straciłam rodziców..


***
Od Autora:

Zaczynamy II serię. 
Mam kilka planów, ale co jakiś czas się zmieniają. Ten rozdział miał również wyglądać inaczej.
Jakoś tak się zastanawiam, czy nie za szybko piszę o tęsknocie Kate za Aaronem.
Coś mi tu nie pasuje ;<
 No nic. Pewnie do mojej głowy przyjdzie jeszcze kilka pomysłów jak rozwinąć sytuację, więc myślę, że kilka/kilkanaście odcinków uda mi się napisać.
Pozdrawiam <3

Epilog

Najwidoczniej w ten sposób musiało się skończyć moje cudowne życie przy boku Aarona.
Nikt nie przypuszczał, że losy naszego związku potoczą się w ten sposób.
Wszyscy wpajali nam, że jesteśmy dla siebie stworzeni.
Wszyscy wpajali nam, że jesteśmy idealnym związkiem.
Wszyscy wpajali nam, że nigdy nie widzieli tak zakochanych w sobie osób.
A jednak mylili się.
Nie przeczuwali, że w ciągu kilku dni wszystko się zmieni.
Nie przeczuwali, że zdołam się w tak szybkim tempie zapaść pod ziemię i  poddać.
Nie przeczuwali, że ucieknę...

Thank you, for showing me
Who you are underneath
Thank you, I don't need
Another heartless misery  ...


***
Od Autora:

Przepraszam, że epilog jest krótki i niezbyt wysokich lotów, ale nie miałam siły by się rozpisywać.
Wydaje mi się, że taki zwięzły tekst wystarczy, bowiem więcej dowiecie się w drugiej serii!
Już niebawem zaczynamy!
Być może jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego uda mi się opublikować pierwszy odcinek.
Dziękuję wam wszystkim za to, że byliście ze mną od samego początku i wspieraliście mnie w naprawdę ciężkich chwilach, gdzie decydowałam się już na usunięcie tego bloga.
Wasze opinie okazały się bardzo motywujące do dalszego pisania i dzięki wam powróciła mi wiara, że dam radę. Jeszcze raz bardzo dziękuję! <3

30. " Z nim przeżyłam najcudowniejsze chwile w moim życiu. "

 Wzięłam głęboki oddech i kurczowo zaciskając pięść, weszłam do nandos'.
Z początku czułam się tak, jakbym  przychodziła tutaj po raz kolejny do pracy.  Widziałam tych samych klientów, którzy reagowali przejrzystym uśmiechem na mój widok. Znali mnie i to doskonale. Mogę powiedzieć, że wprost byłam ich ulubienicą.
Aż łza zakręciła mi się w oku, kiedy myślałam, że to mój ostatni dzień w tym miejscu.
Wzięłam się w garść. Nic nie mogłam poradzić na to, że chcą mnie zwolnić. Mieli takie prawo. Ja sama zwolniłabym osobę, której praktycznie co drugi dzień nie ma w pracy, bo chce wyjechać na wakacje, na pogrzeb kolegi chłopaka, który odbywa się  na całkiem innym kontynencie.. Użalanie nad tym nic by nie dało. Czułabym się jeszcze gorzej.
Weszłam do pokoju szefowej, rozmawiała przez telefon, więc wyszłam by jej nie przeszkadzać. Moją uwagę przykuła niewielka kobieta koło 30. To pewnie była ta, za którą pracowałam. Chciałam do niej podejść, porozmawiać, spytać o kilka spraw związanych z jej pracą, ale właśnie osoba, do której przyszłam, zawołała mnie do siebie.
Przymknęłam lekko powieki. Wiedziałam, że ta rozmowa nie będzie należała do jednych z przyjemnych.
Usiadłam na czarnym fotelu i wsłuchiwałam się w słowa Elizabeth. Powiedziała mi jedynie, że byłam dobrą pracownicą, że żałuje tego czynu, ale musiała to zrobić i jeśli konkretnie nie wiem, dlaczego mnie zwolniła, to powinnam odpowiedź sobie sama na to pytanie, bo odpowiedź znam i to bardzo dobrze.
Na sam koniec dodała, że jedna z kucharek spakowała moje rzeczy i czekają na mnie w pomieszczeniu dla pracowników.
Z tym to mogłam sobie sama poradzić. Nie lubię kiedy ktoś grzebie w moich prywatnych rzeczach..
Zdenerwowała mnie. Nie takiej rozmowy się spodziewałam. Myślałam, że sama przedstawi mi powody, wyda mi moje dokumenty dzisiaj, a nie spakuje wszystko bez mojego pozwolenia kilka dni wcześniej.. Zachowała się niekulturalnie.
Bez żadnego słowa opuściłam biały pokój i po schodach wbiegłam na pierwsze piętro, gdzie miałam odnaleźć spakowane przez kogoś moje drobiazgi.
Trochę denerwował mnie fakt, że teczkę z umową i innymi wartościowymi papierami postanowiła zapakować przed spotkaniem ze mną. Chciałam sprawdzić czy mam wszystko, bo mogło okazać się, że okłamała mnie i nie wydała niektórych dokumentów.
Moje przeczucia były jednak fałszywe. Na spokojnie usiadłam i przejrzałam karty. Otrzymałam wszystko, więc nie ma powodów by rozpętywać niechcianą mi kłótnię. Było mi trochę smutno, kiedy dowiedziałam się o zwolnieniu, ale teraz jestem bardziej zdenerwowana niż zmartwiona. Szefowa udawała tylko taką miłą. Doskonale wiedziała, że tamta wróci ze zwolnienia, więc mogła mnie powiadomić.
Nevermind. Powinnam zacząć wszystko od początku!

 Planowałam spotkać się dzisiaj z Theo, ale chciałam też zrobić niespodziankę wszystkim Kanonierom przed wyjazdem do Azji.  Trening na The Emirates zaczynał im się za godzinę, więc spokojnie mogłam zawieźć moje rzeczy do domu i pojechać pod stadion. Tak też zrobiłam.
Mimo swojego zmęczenia, zdenerwowania, i zawiedzenia, cieszyłam się na spotkanie z piłkarzami.
Bez żadnych plakietek wpuszczono mnie na dzisiejszy trening. Ochroniarze znali mnie bardzo dobrze i wiedzieli, że nie wpłynę negatywnie na Kanonierów.
Weszłam wejściem prowadzącym w stronę pierwszego sektora. Chowając się lekko za ścianką obserwowałam wszystkich dookoła, nie chciałam by od razu mnie zauważyli. Obiecałam sobie, że zrobię im niespodziankę i trzymałam się tego planu.
Po kilku minutach mojego ukrywania zauważyłam, że Arsene i sztab trenerski opuścili na chwilę stadion, to był właśnie idealny moment by zaskoczyć chłopaków.
Po cichu wyłoniłam się zza czerwonej ściany i stąpając na palcach schodziłam schodkami coraz niżej, tak by zejść na murawę.
Kanonierzy odwróceni byli tyłem, więc jeszcze mnie nie zobaczyli. Aż uśmiechałam się w duchu, kiedy myślałam o ich minach gdy mnie zauważą! Pewnie będą uradowani, a z drugiej strony zdziwieni na brak Aarona..
Tak, czy inaczej niezmiernie cieszyłam się na spotkanie z nimi. Brakowało mi tych wiecznie roześmianych twarzy, żartów, dziwnych tańców, którymi dosłownie zawsze rozpoczynali treningi- 'ponieważ to jest bardzo dobra rozgrzewka' według The Oxa.Oj Alex, Alex..
- Kate? Co ty tu robisz? Nie powinnaś być w Dubaju z Ramseyem?- Aż podskoczyłam ze strachu do góry.
Wenger nieźle mnie przestraszył! No i przez niego nici z niespodzianki! W ułamku sekundy dosłownie wszyscy zebrani odwrócili się o 180 stopni i z uśmiechem na twarzy pobiegli by mnie przytulić.
Rzucili się  na mnie jak stado głodnych wilków! Znowu pokazali mi, że jestem dla nich ważna.
- A Pana Ramsey'a gdzie zgubiłaś?- Theo objął mnie ramieniem.- Czyżby moje oczekiwania się spełniły?- Dodał, uśmiechając się zawadiacko.
Walnęłam go lekko w ramię, by przystopował i dodałam:
- Musimy porozmawiać.. ale tak wiesz, jak przyjaciel z przyjacielem.
Nie odpowiedział nic. Uśmiech z jego ust momentalnie przekrzywił się w lekki grymas, a wzrok objął moją twarz. Pewnie przeczuwał, że coś jest nie tak.
 Machając do Kanonierów, oddaliłam się na 'ławkę rezerwowych' żeby nie przeszkadzać im w treningu.
Mają ważny wyjazd do Malezji, który pomoże im przygotować się lepiej do sezonu. Muszą być silni i bardzo dobrze przygotowani do zbliżających się rozgrywek.
Z lekkim uśmiechem obserwowałam rozgrzewkę grupy. Już dawno byłam na ich treningu. Ostatnio się opuściłam. Więcej czasu poświęcałam odpoczynkowi. Częste wyjazdy trochę mnie osłabiły. Nie miałam czasu, by odetchnąć.

 - Idziemy do mnie, czy jakiejś kawiarenki?- Usłyszałam głos Anglika za mną.
- Wolę pogadać na osobności, Melanie nie będzie zła, prawda?
- Przecież znacie się bardzo dobrze! Wprost uwielbia kiedy nas odwiedzasz.- Uśmiechnął się.
Zaczynałam czuć lekką ulgę. Kiedy opowiem wszystko przyjacielowi będzie jeszcze lżej. Zawsze czuję się swobodniej, kiedy wyżalę się komuś, kiedy ktoś poczuje mój ból, moje cierpienie.
Theo od samego początku był moim najlepszym kumplem. Zawsze mogłam mu ufać, zwierzałam mu się dosłownie ze wszystkiego! Słuchał moich słów z zapałem, pocieszał mnie kiedy było źle, śmiał się razem ze mną kiedy było dobrze. Dziękowałam wszystkim za to, że zesłali mi taką osobę.

 Mel powitała mnie buziakiem w policzek i mocnym uściskiem.
Zaczęła wypytywać się o wakacje, jak minęły, jakie wrażenia, ale nie umiałam odpowiedzieć jej na to pytanie.
Przeszłam do konkretów. Zajęliśmy miejsce w salonie. Blondynka przyniosła schłodzone napoje i spokojnie mogłam opisać im wszystko to, co działo się przeszło kilkanaście godzin temu.
- Miasto jest przepiękne! Sztuczne wyspy, morze, zabytki.. nigdy nie byłam w takim miejscu. Kultura tego kraju po prostu wzywa każdego, by tam przyjechał. W pierwszych dniach naszego pobytu przez 24 godziny korzystaliśmy z wakacji. Rejsy łodzią, zwiedzanie sztucznych wysp, zabytków, pamiątkowe zdjęcia, było niesamowicie. Pod koniec lekko przystopowaliśmy.. słońce dawało się we znaki, więc zaczęliśmy korzystać z plaży i morza. Dyskoteki nocą przy morskich falach były przeogromną frajdą. Bawiliśmy się cudownie, korzystaliśmy z każdej chwili, jednak do czasu..
Wzrok Melanie i Theo nieco zbiegł z tropu.. Nie spodziewali się pewnie, że coś może się pomiędzy nami wydarzyć. Mam na myśli konflikt.
- Kilka dni temu poznałam dwie dziewczyny, które okazały się największymi przyjaciółkami Aarona z gimnazjum. Aż serce mi stanęło kiedy je zobaczyłam.. Oczywiście zgrywały przyjazne, ale wcale takie nie były. Najgorzej to nie mogę pojąć zachowania Walijczyka. Nie znałam go z tej strony.. po tylu miesiącach związku miał mnie daleko gdzieś.. Sam wymyślił lot do Dubaju, wszystko zorganizował, chciał być tylko i wyłącznie ze mną przez te dwa tygodnie, kiedy wyrwaliśmy się z szarego, codziennego życia, a gdy je spotkał? Wtedy nie liczyłam się już ja, tylko one. Wyjście do dyskoteki było naszą ostatnią normalną rozmową. Okłamał mnie! Mówił, że musi wyjść do toalety, jak się okazało te laski na niego czekały. Myślałam, że powyrywam im te spalone od prostownicy kłaki i rozmarzę makijaż, który aż ciekł po twarzy. Nie wyobrażacie sobie jak ja się wtedy czułam. Myślałam, że to będzie poważny związek. Prawie rok razem. Przez 10 miesięcy, kiedy byliśmy parą nigdy mnie nie okłamał, nigdy ktoś inny nie był ważniejszy ode mnie i nigdy nie kłóciliśmy się tak jak teraz, jeśli już to chodziło tylko o błahostki.. do tego ostatniego dnia w Dubaju dostałam wiadomość od szefowej z nandos', że mnie zwalniają.. tak po prostu. Dzisiaj byłam zabrać swoje rzeczy. Tak nagle wszystko straciło sens. Straciłam jego, straciłam pracę..i co ja mam tu teraz robić? Siedzieć w czterech ścianach, ukrywać się, by nie zobaczyć brązowookiego i nie wspominać o 10 miesiącach z nim spędzonych?
Melanie przycisnęła  mnie mocno do swojej klatki piersiowej i szepnęła, że wszystko będzie dobrze.
Każdy tak mówi.. a prawda jest całkiem inna. Nie będzie dobrze.
Muszę opuścić to miejsce, przynajmniej na jakiś czas, by wszystko przemyśleć i poukładać. Nie mam zamiaru dołować się codziennym widokiem Walijczyka, który będzie przechodził chodnikiem obok mojego domu kilkanaście razy dziennie..
Mocno wtuliłam głowę w jej ramię i zaszlochałam. Nigdy nie czułam się tak potwornie, nawet wtedy, kiedy Josh ośmieszał mnie przy całej szkole.. Całe szczęście zdążyłam zapomnieć większość chwil, kiedy mnie szantażował.
O Aaronie będzie mi jeszcze trudniej zapomnieć. Z nim przeżyłam najcudowniejsze chwile w moim życiu, pomógł mi odbudować się po ciężkich sporach z Cauntberrim. Gdyby nie on i reszta ekipy z The Emirates pewnie dalej nie odnalazłabym sensu życia..



***
Od Autora:

Zbliżamy się już do końcówki tej części.
Zdecydowałam się napisać II serię, ale nie wiem, czy uda mi się ją dokończyć, jak tą.
Będzie zawierała dosłownie kilka-kilkanaście odcinków, więc jeśli dobrze wszystko rozplanuję, to powinnam dojść do końca.
Pozdrawiam ;**




29."(...) bo w tym miejscu moje całe życie legło w gruzach."

 Narracja- Kate

 Nie mogłam dłużej zwlekać. Przez kolejne kilka godzin cały czas rozmyślałam o tym, co będę robiła teraz w Londynie. Pracy nie mam, oczywiście mogę znaleźć.., ale z takim wykształceniem nie dostanę się do lepszej  niż sprzątaczka, czy zmywaczka, a tego stanowczo nie chcę!
Właśnie teraz wpadł mi pomysł ze studiami. Mogłabym pójść na jakiś dobry kierunek, a później znaleźć pracę, jako sekretarka w biurze, czy coś w tym stylu. Jak na razie to są decyzje podejmowane  w chwili mówienia, nic nie mogę sobie obiecać, ale teraz pewnie te myśli będą coraz bardziej się kłębiły w mojej głowie i zacznę robić wszystko, by moje "marzenia" się spełniły.

 Aaron znowu wyszedł. Pewnie do tych swoich lasek. Skorzystałam z tego, że apartament jest pusty i spakowałam swoje walizki. Jak najszybciej musiałam znaleźć się w Anglii. Chciałam porozmawiać z moją szefową i spotkać się z Theo- moim najlepszym przyjacielem, zaraz po Stelli, która była, jest i będzie dla mnie jak moja rodzona siostra. Z nią też muszę porozmawiać, zwierzyć się jej. Potrzebuję czyjegoś ramienia, czyjejś pomocnej dłoni, która da mi otuchy i wesprze mnie w takich momentach.
Wychodząc z naszego zakwaterowania, zostawiłam Walijczykowi kartkę, by nie musiał mnie szukać po całym Dubaju.

Wyleciałam do Londynu.
Wszystko ostatnio się wali..
Potrzebuję chwili samotności, by móc to wszystko poukładać.
Proszę Cię, nie dzwoń do mnie na razie.
Dam Ci znać, kiedy będę gotowa porozmawiać z tobą o naszej przyszłości.
Do zobaczenia, Kate.

Położyłam ją na stoliku w salonie, tam zwykle brązowooki przebywa wieczorami, więc szybko powinien ją znaleźć.
Oddałam moje klucze w recepcji i ciężko wzdychając, opuściłam to miejsce.
Wiedziałam, że robię straszny błąd, uciekając od Ramsey'a, ale zasłużył sobie.
Nie miałam ochoty dalej przebywać w tym miejscu i patrzeć, jak zabawia się z innymi. Dla mnie to nie miało już sensu. Zdawało mi się, że wszystko jest w jak najlepszej formie, że uda nam się idealnie zaplanować wspólną przyszłość, biorąc pod uwagę ostatnią rozmowę telefoniczną z chłopakami.
Oni również przeczuwali, że nasza znajomość nie jest przypadkowa i zazdroszczą nam tego związku. Pomijam tutaj związek Walcott'a z Melanie. Oni są po prostu najlepszą parą, jakąkolwiek spotkałam. Moje przeczucia nie były jednak stu procentowe, a szkoda.
Zawsze marzyłam o takim jednym, stałym związku. Marzyłam, by z moim pierwszym chłopakiem wziąć ślub, założyć rodzinę i zestarzeć się.. Nie tolerowałam kilku związków, przeczuwałam wtedy, że tak naprawdę nigdy nie znajdziemy osoby odpowiedniej dla nas, zmieniając partnera co jakiś czas. To zdecydowanie nie było dla mnie. Teraz zaczynam dyskutować sama ze sobą na ten temat, możliwe że brązowooki działa na takiej zasadzie. Ja mu się znudziłam, więc pora na coś nowego, w pewnym sensie lepszego.

 Zamówiłam taksówkę na Dubai World Central International Airport, po czym z wielkim bólem serca opuściłam miejsce, gdzie tak naprawdę wszystko zaczęło się psuć.
W samochodzie panowała cisza. Kierowca pojazdu włączył tylko radio, z którego wydobywały się typowe dla kultury tego kraju melodie. Przyznam, że trochę mnie to irytowało, ale z drugiej strony czułam się tak inaczej, jakbym poznawała kulturę odrębnego miasta, odrębnej ziemi, która  różni się niesamowicie od mojej ojczyzny, mimo iż leży na tej samej planecie. Uwielbiałam turystykę i kulturę całkiem nieznanych  krajów, więc nawet lekko irytujące  brzmienia typowej dla tego miejsca muzyki, lekko przykuwały moje zainteresowanie. Przynajmniej choć na chwilę mogłam zapomnieć o przykrych sprawach, które mnie spotkały w ostatnich dniach i godzinach.

 Wsiadając do samolotu rozkazano mi wyłączyć komórkę. Mogłaby zakłócić działanie jakiejś tam aparatury w samolocie. Z tego co wiem to w Irlandii wydano pozwolenie, że można korzystać z tego typu urządzeń, najwidoczniej tutaj jest jeszcze za wcześnie na rozbudowanie takiego systemu, a szkoda, bo chciałam porozmawiać sobie z rudowłosą.
Już dawno miałam okazję, by móc usłyszeć jej głos. Ostatnio zaniedbałam z nią relacje przyjacielskie. Odstawiłam ją na drugi plan, mam nadzieję, że wybaczy mi to i nie zerwie ze mną przyjacielskiego kontaktu, wtedy  nie miałabym już praktycznie nikogo. Aaron może przestawić Theo na swoją stronę po powrocie i zapewne to zrobi. Są dobrymi kumplami i wątpię w to, że Anglik poprze moją stronę, mimo iż ja również jestem jego przyjaciółką.

 Przeszłam przez odprawę, a kilka minut później mogłam delektować się miękkim siedzeniem przy oknie  i podziwianiem przecudownego morza wraz ze sztucznymi wyspami, które z lotu ptaka wyglądały przecudnie, aż szkoda mi  było opuszczać to miejsce. Muszę tu jeszcze kiedyś powrócić, albo i nie.., bo w tym miejscu moje całe życie legło w gruzach.
Przymknęłam lekko powieki, by móc zasnąć. Nie chciałam denerwować się narastającymi myślami, których z każdą minutą było coraz więcej w mojej głowie.
Udało mi się! Udałam się w objęcia Morfeusza. Obudziłam się dopiero wtedy, gdy stewardessa pojawiła się przy moim boku, chcąc poinformować  o lądowaniu.
W końcu byłam na ojczystej ziemi. Posłałam jej lekki uśmiech i zapięłam pasy jak mi rozkazała.
Już za kilka minut będę stąpać po Heathrow, już za kilka minut będę mogła otworzyć drzwi własnego domu, położyć się na moim ulubionym, miękkim łóżku i odpocząć po cholernie długiej podróży. Czekałam na tą chwilę od dawna!

 Było grubo po północy, kiedy dotarłam na swoje osiedle. Nie biorąc prysznica, powędrowałam do sypialni, gdzie miałam zamiar położyć się i zasnąć, by w pełni sił i odwagi pójść jutro z samego rana do baru i porozmawiać z szefową.
Włączając światło, dostrzegłam koszulkę Walijczyka, którą pewnie zostawił u mnie tuż przed wyjazdem.
Chwyciłam ją i przysunęłam do twarzy, by móc poczuć zapach jego świeżych perfum, które znałam wprost doskonale. Tęskniłam za nim, cholernie tęskniłam. Chciałam, by był przy mnie, by przytulił mnie i ucałował na dobranoc. Pragnęłam jego dotyku, ciepłego oddechu, słodkich słów, które zawsze kierował w moją stronę, przejrzystego uśmiechu, którym raczył mnie dosłownie codziennie, kiedy się budziłam w jego ramionach..
Brakowało mi go.. Jeszcze nigdy nie odczuwałam takiej pustki po kimś, jak po nim.. Nigdy nie zrozumiecie, przez jaki ból i cierpienie przechodzi teraz moje serce, dusza i całe ciało.
Czułam się jak sparaliżowany człowiek, który bez osoby niosącej pomoc, jest dosłownie nikim.

 Przebrałam się w pidżamę i z jego t-shirtem w paski położyłam się do łóżka.
Przypominał mi o nim i czułam się tak, jakby to właśnie on leżał obok mnie.


Narracja- Aaron

Wróciłem do apartamentu wieczorem. Z bukietem róż i pierścionkiem.. tak zaręczynowym. Kiedy byliśmy na przejażdżce po mieście, znaleźliśmy sklep z biżuterią. Brytyjka, jak każda, zaczęła przymierzanie wszystkich ozdób na palce. Właśnie ten co kupiłem dzisiaj podobał jej się najbardziej, więc postanowiłem nie zwlekać. Wiedziałem, że to jest odpowiedni moment. Jesteśmy ze sobą już długo i chciałem pokazać jej, że w moim życiu nie ma nikogo innego poza nią.
Zdziwiłem się, gdy drzwi były zasunięte. Pomyślałem jednak, że gdzieś wyszła. Wczoraj też zniknęła praktycznie na cały dzień, więc mogę w spokoju na nią poczekać.
Codziennie kiedy wchodziłem do mieszkania, jej walizka zawsze stała obok wielkiej komody.
Tym razem nie ujrzałem bagażu. Pojawiły się pierwsze oznaki zdenerwowania.
Ona nie mogła ot tak sobie wyjechać, zostawiając mnie..
Namieszałem trochę, przyznaję się, ale nie musiała mnie w takiej chwili opuszczać.
Usiadłem na wielkiej kanapie, a mój wzrok przykuła niewielka, prostokątna kartka, leżąca na szklanym stoliku.
Czytając ją powoli traciłem nadzieję, że zdołam uratować nasz związek.. Jej słowa raniły mnie coraz bardziej. Upuściłem wielki bukiet na podłogę a czerwone pudełko z pierścionkiem rzuciłem jak najdalej, w drugi kąt pokoju.
Byłem już u swojego kresu, ale przecież nie mogłem się poddać. Nie jestem takim frajerem. Muszę walczyć o dziewczynę, z którą chciałem ułożyć sobie przyszłość, która koiła mnie i dzięki której mogłem poczuć się normalnie, nie jak gwiazdor futbolu. Dzięki niej sodówka nie uderzyła mi do głowy. Nie było o mnie głośno, fotoreporterzy nie biegali za mną, gdziekolwiek wychodziłem, a oto wszystko zadbała Kate..
Nie mogę jej tak po prostu stracić, nie pozwolę na to!
Muszę już teraz wracać do Londynu, bo może być za późno!
Spakowałem swoje walizki i jak najszybciej wybiegłem z apartamentu.
Wymeldowałem się z hotelu i biegiem ruszyłem na postój taksówek.
Poprosiłem taksówkarza, by zawiózł mnie jak najszybciej na lotnisko.
Niecierpliwiłem się. Z każdą minutą myślałem, że brunetka może gdzieś pojechać, wylecieć do innego kraju na zawsze, dobra Ramsey, przesadzasz.
Na pewno nie wyjdzie, chyba że do swojej przyjaciółki, albo rodziny. Tam na pewno będę mógł ją odnaleźć.
Kiedy byłem już na miejscu, jak najszybciej udałem się do kasy biletowej. Chciałem kupić bilet powrotny, ale przemiła kobieta, która pracowała w kasie, poinformowała mnie, że dzisiaj w nocy i jutro rano będą utrudnienia na lotnisku, gdyż kilkanaście minut temu awaryjnie lądował samolot z Niemiec.
Świetnie, po prostu świetnie..
Nic. Wypada mi jedynie przespać się w poczekalni i poczekać na to, co przyniesie jutrzejszy dzień.


***
 Od Autora:
 W końcu jakiś odcinek, który mi się spodobał. Zero dialogów, same opisy i uczucia- jestem z siebie zadowolona!
Dalej nie mogę pojąć faktu, że moja drużyna GBR nie będzie już walczyła o finał  w piłce nożnej na IO.
Mówiłam już, że nienawidzę Korei?!
Ramsey spisał się znakomicie! Mimo iż nie strzelił drugiego karnego.. Presja była i to przeogromna. Z determinacją oglądałam to spotkanie. Koreańczycy miele wiele wspaniałych akcji, i ten gol..
Ciężko było mi pojąć to, że o przejściu do półfinału będą decydowały rzuty karne.. jak widać nie udało się..
Wystarczyło jedno pudło..Łzy Aarona były nie do opisania..
Mimo wszystko cholernie jestem z nich Dumna! <3