II SERIA: Rozdział 1.



Stałam przed wielkimi dębowymi drzwiami  i wahałam się czy nacisnąć dzwonek.
Deszcz niemiłosiernie głośno dudnił w rynny, a podmuchy wiatru wydawały się być coraz to bardziej mocniejsze.
Nie potrafiłam czekać minuty dłużej. Wiem, że ostatnio zaniedbywałam się w odwiedzinach moich najbliższych, ale wcześniej to Aaron sprawiał, że zawsze czułam choć iskierkę rodzinnego ciepła przy nim. Nasz związek wyglądał na bardzo poważny i często zachowywaliśmy się jak dobre, stare małżeństwo.
Szkoda, że z czasem wszystko zaczęło ulegać zmianom. Gdyby nie nasz wyjazd do Dubaju pewnie dalej żylibyśmy bezstresowo i cieszyli się każdym ułamkiem sekundy spędzonym razem, cholernie mi tego brakuje. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Otaczał mnie swoim wsparciem i troszczył się o mnie. Robił wszystko, by nie spotkało mnie żadne cierpienie, a jeśli poczułam ból , dążył do tego, by na mej twarzy zagościł znów pogodny uśmiech, który wprost uwielbiał. Często mi to powtarzał, mówił że koił się moim śmiechem, a moja radosna twarz unosiła go w duchu.
Brakuje mi jego pełnych otuchy słów. Brakuje mi jego..

Drzwi otwarła mi Rose, moja młodsza siostra, która w mgnieniu oka wyrosła na piękną księżniczkę.
Wykrzyczała moje imię na cały głos i wyciągnęła swe krótkie rączki w moją stronę, bym mogła ją uściskać.
Wzięłam ją na ręce i mocno do siebie przycisnęłam. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że zaniedbałam rodzinne kontakty.
Kilkanaście sekund później na werandzie pojawili moi rodzice. W ramiona matki wpadłam z takim uczuciem i tęsknotą, jakbym nie widziała jej przez kilka dobrych lat, to samo był z moim tatą, który dziwił się moim przyjazdem.
Chwycił moje wszystkie walizki i  ze zniesmaczoną miną  znikł w korytarzu. Ja natomiast dalej tkwiłam w uścisku mojej rodzicielki i mocno szlochałam, mocząc łzami jej ulubioną beżową bluzkę.
Przerwała po chwili by zamknąć drzwi i zaprowadzić mnie do przedpokoju i poważnie porozmawiać.
Doskonale wiedziałam, że rozmowa z nią będzie bardzo trudna. Rzadko kiedy zwierzałam się rodzicielce ze spraw sercowych, nawet nie wiedziała o całym zajściu z Joshem.  Uważałam po prostu, że nie musi wiedzieć wszystkiego, a po moim bezmyślnym zachowaniu będzie trzymała jego stronę.
Tym razem nie mogłam się od tego wymigać.  Wpadłam do ich domu niespodziewanie, roztrzęsiona, pozbawiona jakichkolwiek uczuć, zagubiona, ze wszystkimi rzeczami.
Ich przerażone twarze mówiły wszystko, nie spodziewali mnie się tutaj i nie wyczekiwali mnie z utęsknieniem. Ojciec pokazał to od razu, matka natomiast próbowała zatuszować swoje uczucia, ale jej twarz mówiła wszystko.
Zresztą czego ja się miałam spodziewać?
Że po tak długim okresie, gdzie za przeproszeniem miałam ich daleko gdzieś, będą czekać na mnie z otwartymi ramionami?
Za bardzo byłam przesiąknięta miłością do Walijczyka. Poza nim nie widziałam świata. Nie obchodzili mnie inni, odstawiałam ich na dalszy plan, ale powinni to zrozumieć. Chciałam ułożyć sobie z nim życie i z początku nasze plany pięły się cały czas w górę, wszystko z każdym dniem stawało się jak najbardziej realne. Trudno mi jest teraz pogodzić się z faktem, że straciłam to wszystko. Straciłam jego i szansę na założenie rodziny z nim..

Usiadłam na wygodnej kanapie i chwyciłam od rodzicielki kubek z gorącą herbatą, którą właśnie zaparzyła.
Obecność taty w salonie nieco mnie krępowała i nie chciałam przy nim zwierzać się mamie z tego wszystkiego. Poprosiłam go by wziął małą na górę i pooglądał z nią jakieś kreskówki. Wtedy z mamą na pewno miałybyśmy chwilę tylko i wyłącznie dla siebie. Stałybyśmy się sobie bliższe.
- Nie jestem już z Aaronem..- Wydukałam, powstrzymując łzy.
Brunetka spojrzała na mnie pełnym bólu wzrokiem i mocno mnie do siebie przycisnęła.
- Straciłam go, mamo. To wszystko moja wina, nie powinnam urządzać mu awantur. Przeze mnie nasze wspólne marzenia legły w gruzach. Ja nie potrafię teraz normalnie żyć..- Dodałam przez łzy, dalej ściskając jej ramiona.
Westchnęła ciężko i nie pozwalała mi się wyswobodzić z jej uścisku.
- Do tego straciłam pracę. Moje życie po prostu się wali. Nie potrafię nad sobą zapanować. Jestem tak cholernie roztrzęsiona, że czasem nie potrafię opanować swoich myśli i trudno jest mi się uspokoić. Pomóż mi.- Mój monolog coraz bardziej mnie wzruszał.
Głowa pękała mi już od codziennego płaczu. Tabletki połykałam w szybkim tempie, że już po kilku dniach mój organizm przyzwyczaił się do nich i nic nie pomagały.
- Wszystko się ułoży, zobaczysz. Może Aaron nie zasługiwał na taką dziewczynę jak ty. Bardzo angażowałaś się w wasz związek i chciałaś by było jak najlepiej, powstał efekt odwrotny do twojego oczekiwanego. Takie jest życie, kochanie. Jesteś jeszcze młoda. Na pewno znajdziesz mężczyznę, z którym zapragniesz założyć wspólny dom i rodzinę.- Szepnęła mi na ucho, lekko uwalniając swój uścisk.
Otarła mi mokre od słonych łez policzki i kiwnęła głową bym udała się do swojego starego pokoju i tam odpoczęła.
W jej słowach ukrywała się drobnostka prawdy. Może faktycznie nie powinnam aż tak bardzo tego przeżywać, mam dwadzieścia lat, jestem jeszcze młodą dziewczyną i  kiedyś na pewno spotkam wybranka mojego życia.
Mimo wszystko na myśl nowego wybranka do głowy przychodził mi Ramsey. Z nikim innym nie wyobrażam sobie mojego życia, naprawdę.
Wstałam od niechcenia z kanapy i skierowałam się na górę. W drodze minęłam się z tatą, który nalegał na rozmowę, ale wyraźnie odpowiadałam mu, że muszę zregenerować siły.
Otworzyłam drzwi do mojej sypialni i pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to zwinięta w kłębek szara bluza, zapewne Aarona.
Podeszłam pod nią i chwyciłam w ręce. Tak, bluza reprezentacyjna Walijczyka.
W moje nozdrza uderzył zapach jego perfum. Doskonale go znałam.
Po chwili obróciłam się, by dokładnie rozejrzeć się po pokoju.
To tutaj spędzaliśmy ze sobą najwięcej czasu, kiedy zagościł do nas podczas przerwy zimowej wraz z Carlem. Pamiętam, wtedy były jego urodziny. Wręczyłam mu zegarek o jakim od zawsze marzył, a ja w zamian za to dostałam długi, namiętny pocałunek, którego wprost potrzebowałam do dalszego funkcjonowania.
Zaszlochałam jeszcze kilka razy i z potwornym bólem głowy ułożyłam się na łóżku. Ciepła kołdra nieco złagodziła moje cierpienie. Przymknęłam lekko powieki i próbowałam zasnąć, jednak trudno było mi udać się w objęcia Morfeusza.

Obudziłam się dopiero wieczorem, kiedy mama kazała mi zejść na dół, bowiem przygotowała kolację.
Atmosfera w domu była nieco napięta, co szczególnie mnie denerwowało. Nie chciałam, by przeze mnie wszyscy się denerwowali. Usiadłam naprzeciwko taty, który rzucił w moją stronę obojętne spojrzenie. Pewnie mama opowiedziała mu o wszystkim, ale nie wiem dlaczego tak srogo się na mnie patrzy i dziwnie zachowuje. Może nie pasował mu fakt, że Ramsey jest sławny i specjalnie mnie wykorzystał? Jeśli to przechodziło mu przez głowę, to musiał się mylić. Brązowooki nigdy nie zachowywał się jak przeciętny gwiazdor. On był po prostu zwykłym człowiekiem, wykonywającym swój zawód. Sodówka nie strzeliła i na pewno nigdy nie strzeli mu głowy.
Nie tknęłam dosłownie niczego. Pustym wzrokiem wpatrywałam się w ścianę koloru limonkowego  i nie słuchałam cichej rozmowy rodziców, która zapewne była na mój temat.
Potrzebowałam ich wsparcia w tak trudnych chwilach, a jak na razie otrzymywałam jedynie obojętne spojrzenia. Cholernie mnie to irytowało, bowiem mimo wszystko są moimi rodzicami i powinni mnie pocieszyć w ciężkich momentach, tego oczekuje dosłownie każdy od swoich bliskich.
Po kilkunastu minutach ich bezczelnego zachowania wobec mnie nie wytrzymałam i udałam się z powrotem na górę.
Ukradkiem spojrzałam do tyłu, by móc dostrzec ich reakcję, jednak oni nic nie robili sobie z tego.
Fajnie wiedzieć, że teraz również straciłam rodziców..


***
Od Autora:

Zaczynamy II serię. 
Mam kilka planów, ale co jakiś czas się zmieniają. Ten rozdział miał również wyglądać inaczej.
Jakoś tak się zastanawiam, czy nie za szybko piszę o tęsknocie Kate za Aaronem.
Coś mi tu nie pasuje ;<
 No nic. Pewnie do mojej głowy przyjdzie jeszcze kilka pomysłów jak rozwinąć sytuację, więc myślę, że kilka/kilkanaście odcinków uda mi się napisać.
Pozdrawiam <3

10 komentarzy:

  1. zacznę od tego, że rozdział za krótki!

    OdpowiedzUsuń
  2. ale fajny! fajnie opisane emocje, uczucia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. szkoda, że rodzice ją opuścili :< to musi być straszne przeżycie

    OdpowiedzUsuń
  4. wiadomo, że Kate za szybko nie zrezygnuje z uczuć do Aarona. przecież nie da się zapomnieć z dnia na dzień. to niewykonalne.

    OdpowiedzUsuń
  5. z niecierpliwością czekam na kolejny! :) <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Kate kochała (ba! nadal kocha) Aarona i łatwo o nim nie zapomni. Nie da się tak po prostu zrezygnować z kogoś z którym wiązało się przyszłość! Chciałabym, żeby do siebie jak najszybciej wrócili, bo byli wspaniałą parą, która oczywiście przeżywała ciężkie chwile, ale kochali się jak szaleni i to najważniejsze ;-) pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Kate dalej kocha Aarona i według mnie nie wytrzyma długo bez niego. Zawsze ją wspierał i sprawiał, że czuła się najszczęśliwszą osobą.
    Mam nadzieję, że wrócą do siebie jak najszybciej!
    Pozdrawiam, LuckyGirl :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nowość na www.step-forward.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Kate nadal kocha Aarona, a on kocha ją. To normalne, że za nim tęskni i długo pewnie bez niego nie wytrzyma. Mam nadzieje, że on o nią zawalczy i odzyska jej zaufanie. Dziwi mnie postawa jej rodziców. W takich chwilach powinni być z nią i wspierać z całej siły, a oni jeszcze szepczą coś o niej gdy jest w tym samym pomieszczeniu. Takie zachowanie nie jest w porządku, szczególnie ze strony rodziców.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń