Stałam przed wielkimi dębowymi drzwiami i wahałam się czy nacisnąć dzwonek.
Deszcz niemiłosiernie głośno dudnił w rynny, a podmuchy
wiatru wydawały się być coraz to bardziej mocniejsze.
Nie potrafiłam czekać minuty dłużej. Wiem, że ostatnio
zaniedbywałam się w odwiedzinach moich najbliższych, ale wcześniej to Aaron
sprawiał, że zawsze czułam choć iskierkę rodzinnego ciepła przy nim. Nasz
związek wyglądał na bardzo poważny i często zachowywaliśmy się jak dobre, stare
małżeństwo.
Szkoda, że z czasem wszystko zaczęło ulegać zmianom. Gdyby
nie nasz wyjazd do Dubaju pewnie dalej żylibyśmy bezstresowo i cieszyli się
każdym ułamkiem sekundy spędzonym razem, cholernie mi tego brakuje. W jego
ramionach czułam się bezpiecznie. Otaczał mnie swoim wsparciem i troszczył się
o mnie. Robił wszystko, by nie spotkało mnie żadne cierpienie, a jeśli poczułam
ból , dążył do tego, by na mej twarzy zagościł znów pogodny uśmiech, który
wprost uwielbiał. Często mi to powtarzał, mówił że koił się moim śmiechem, a
moja radosna twarz unosiła go w duchu.
Brakuje mi jego pełnych otuchy słów. Brakuje mi jego..
Drzwi otwarła mi Rose, moja młodsza siostra, która w
mgnieniu oka wyrosła na piękną księżniczkę.
Wykrzyczała moje imię na cały głos i wyciągnęła swe krótkie
rączki w moją stronę, bym mogła ją uściskać.
Wzięłam ją na ręce i mocno do siebie przycisnęłam. Dopiero
teraz zdałam sobie sprawę z tego, że zaniedbałam rodzinne kontakty.
Kilkanaście sekund później na werandzie pojawili moi
rodzice. W ramiona matki wpadłam z takim uczuciem i tęsknotą, jakbym nie
widziała jej przez kilka dobrych lat, to samo był z moim tatą, który dziwił się
moim przyjazdem.
Chwycił moje wszystkie walizki i ze zniesmaczoną miną znikł w korytarzu. Ja natomiast dalej tkwiłam
w uścisku mojej rodzicielki i mocno szlochałam, mocząc łzami jej ulubioną
beżową bluzkę.
Przerwała po chwili by zamknąć drzwi i zaprowadzić mnie do
przedpokoju i poważnie porozmawiać.
Doskonale wiedziałam, że rozmowa z nią będzie bardzo trudna.
Rzadko kiedy zwierzałam się rodzicielce ze spraw sercowych, nawet nie wiedziała
o całym zajściu z Joshem. Uważałam po
prostu, że nie musi wiedzieć wszystkiego, a po moim bezmyślnym zachowaniu będzie
trzymała jego stronę.
Tym razem nie mogłam się od tego wymigać. Wpadłam do ich domu niespodziewanie,
roztrzęsiona, pozbawiona jakichkolwiek uczuć, zagubiona, ze wszystkimi
rzeczami.
Ich przerażone twarze mówiły wszystko, nie spodziewali mnie
się tutaj i nie wyczekiwali mnie z utęsknieniem. Ojciec pokazał to od razu,
matka natomiast próbowała zatuszować swoje uczucia, ale jej twarz mówiła
wszystko.
Zresztą czego ja się miałam spodziewać?
Że po tak długim okresie, gdzie za przeproszeniem miałam ich
daleko gdzieś, będą czekać na mnie z otwartymi ramionami?
Za bardzo byłam przesiąknięta miłością do Walijczyka. Poza
nim nie widziałam świata. Nie obchodzili mnie inni, odstawiałam ich na dalszy
plan, ale powinni to zrozumieć. Chciałam ułożyć sobie z nim życie i z początku
nasze plany pięły się cały czas w górę, wszystko z każdym dniem stawało się jak
najbardziej realne. Trudno mi jest teraz pogodzić się z faktem, że straciłam to
wszystko. Straciłam jego i szansę na założenie rodziny z nim..
Usiadłam na wygodnej kanapie i chwyciłam od rodzicielki kubek
z gorącą herbatą, którą właśnie zaparzyła.
Obecność taty w salonie nieco mnie krępowała i nie chciałam
przy nim zwierzać się mamie z tego wszystkiego. Poprosiłam go by wziął małą na
górę i pooglądał z nią jakieś kreskówki. Wtedy z mamą na pewno miałybyśmy
chwilę tylko i wyłącznie dla siebie. Stałybyśmy się sobie bliższe.
- Nie jestem już z Aaronem..- Wydukałam, powstrzymując łzy.
Brunetka spojrzała na mnie pełnym bólu wzrokiem i mocno mnie
do siebie przycisnęła.
- Straciłam go, mamo. To wszystko moja wina, nie powinnam
urządzać mu awantur. Przeze mnie nasze wspólne marzenia legły w gruzach. Ja nie
potrafię teraz normalnie żyć..- Dodałam przez łzy, dalej ściskając jej ramiona.
Westchnęła ciężko i nie pozwalała mi się wyswobodzić z jej
uścisku.
- Do tego straciłam pracę. Moje życie po prostu się wali.
Nie potrafię nad sobą zapanować. Jestem tak cholernie roztrzęsiona, że czasem
nie potrafię opanować swoich myśli i trudno jest mi się uspokoić. Pomóż mi.- Mój
monolog coraz bardziej mnie wzruszał.
Głowa pękała mi już od codziennego płaczu. Tabletki
połykałam w szybkim tempie, że już po kilku dniach mój organizm przyzwyczaił
się do nich i nic nie pomagały.
- Wszystko się ułoży, zobaczysz. Może Aaron nie zasługiwał
na taką dziewczynę jak ty. Bardzo angażowałaś się w wasz związek i chciałaś by
było jak najlepiej, powstał efekt odwrotny do twojego oczekiwanego. Takie jest
życie, kochanie. Jesteś jeszcze młoda. Na pewno znajdziesz mężczyznę, z którym
zapragniesz założyć wspólny dom i rodzinę.- Szepnęła mi na ucho, lekko
uwalniając swój uścisk.
Otarła mi mokre od słonych łez policzki i kiwnęła głową bym udała
się do swojego starego pokoju i tam odpoczęła.
W jej słowach ukrywała się drobnostka prawdy. Może
faktycznie nie powinnam aż tak bardzo tego przeżywać, mam dwadzieścia lat,
jestem jeszcze młodą dziewczyną i kiedyś
na pewno spotkam wybranka mojego życia.
Mimo wszystko na myśl nowego wybranka do głowy przychodził
mi Ramsey. Z nikim innym nie wyobrażam sobie mojego życia, naprawdę.
Wstałam od niechcenia z kanapy i skierowałam się na górę. W
drodze minęłam się z tatą, który nalegał na rozmowę, ale wyraźnie odpowiadałam
mu, że muszę zregenerować siły.
Otworzyłam drzwi do mojej sypialni i pierwsze co rzuciło mi
się w oczy, to zwinięta w kłębek szara bluza, zapewne Aarona.
Podeszłam pod nią i chwyciłam w ręce. Tak, bluza
reprezentacyjna Walijczyka.
W moje nozdrza uderzył zapach jego perfum. Doskonale go
znałam.
Po chwili obróciłam się, by dokładnie rozejrzeć się po
pokoju.
To tutaj spędzaliśmy ze sobą najwięcej czasu, kiedy zagościł
do nas podczas przerwy zimowej wraz z Carlem. Pamiętam, wtedy były jego
urodziny. Wręczyłam mu zegarek o jakim od zawsze marzył, a ja w zamian za to
dostałam długi, namiętny pocałunek, którego wprost potrzebowałam do dalszego
funkcjonowania.
Zaszlochałam jeszcze kilka razy i z potwornym bólem głowy
ułożyłam się na łóżku. Ciepła kołdra nieco złagodziła moje cierpienie.
Przymknęłam lekko powieki i próbowałam zasnąć, jednak trudno było mi udać się w
objęcia Morfeusza.
Obudziłam się dopiero wieczorem, kiedy mama kazała mi zejść
na dół, bowiem przygotowała kolację.
Atmosfera w domu była nieco napięta, co szczególnie mnie
denerwowało. Nie chciałam, by przeze mnie wszyscy się denerwowali. Usiadłam
naprzeciwko taty, który rzucił w moją stronę obojętne spojrzenie. Pewnie mama
opowiedziała mu o wszystkim, ale nie wiem dlaczego tak srogo się na mnie patrzy
i dziwnie zachowuje. Może nie pasował mu fakt, że Ramsey jest sławny i
specjalnie mnie wykorzystał? Jeśli to przechodziło mu przez głowę, to musiał się
mylić. Brązowooki nigdy nie zachowywał się jak przeciętny gwiazdor. On był po
prostu zwykłym człowiekiem, wykonywającym swój zawód. Sodówka nie strzeliła i
na pewno nigdy nie strzeli mu głowy.
Nie tknęłam dosłownie niczego. Pustym wzrokiem wpatrywałam się
w ścianę koloru limonkowego i nie
słuchałam cichej rozmowy rodziców, która zapewne była na mój temat.
Potrzebowałam ich wsparcia w tak trudnych chwilach, a jak na
razie otrzymywałam jedynie obojętne spojrzenia. Cholernie mnie to irytowało,
bowiem mimo wszystko są moimi rodzicami i powinni mnie pocieszyć w ciężkich
momentach, tego oczekuje dosłownie każdy od swoich bliskich.
Po kilkunastu minutach ich bezczelnego zachowania wobec mnie
nie wytrzymałam i udałam się z powrotem na górę.
Ukradkiem spojrzałam do tyłu, by móc dostrzec ich reakcję,
jednak oni nic nie robili sobie z tego.
Fajnie wiedzieć, że teraz również straciłam rodziców..
***
Od Autora:
Zaczynamy II serię.
Mam kilka planów, ale co jakiś czas się zmieniają. Ten rozdział miał również wyglądać inaczej.
Jakoś tak się zastanawiam, czy nie za szybko piszę o tęsknocie Kate za Aaronem.
Coś mi tu nie pasuje ;<
No nic. Pewnie do mojej głowy przyjdzie jeszcze kilka pomysłów jak rozwinąć sytuację, więc myślę, że kilka/kilkanaście odcinków uda mi się napisać.
Pozdrawiam <3
spamik?:D
OdpowiedzUsuńzacznę od tego, że rozdział za krótki!
OdpowiedzUsuńale fajny! fajnie opisane emocje, uczucia :)
OdpowiedzUsuńszkoda, że rodzice ją opuścili :< to musi być straszne przeżycie
OdpowiedzUsuńwiadomo, że Kate za szybko nie zrezygnuje z uczuć do Aarona. przecież nie da się zapomnieć z dnia na dzień. to niewykonalne.
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością czekam na kolejny! :) <3
OdpowiedzUsuńKate kochała (ba! nadal kocha) Aarona i łatwo o nim nie zapomni. Nie da się tak po prostu zrezygnować z kogoś z którym wiązało się przyszłość! Chciałabym, żeby do siebie jak najszybciej wrócili, bo byli wspaniałą parą, która oczywiście przeżywała ciężkie chwile, ale kochali się jak szaleni i to najważniejsze ;-) pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńKate dalej kocha Aarona i według mnie nie wytrzyma długo bez niego. Zawsze ją wspierał i sprawiał, że czuła się najszczęśliwszą osobą.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wrócą do siebie jak najszybciej!
Pozdrawiam, LuckyGirl :)
Nowość na www.step-forward.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńKate nadal kocha Aarona, a on kocha ją. To normalne, że za nim tęskni i długo pewnie bez niego nie wytrzyma. Mam nadzieje, że on o nią zawalczy i odzyska jej zaufanie. Dziwi mnie postawa jej rodziców. W takich chwilach powinni być z nią i wspierać z całej siły, a oni jeszcze szepczą coś o niej gdy jest w tym samym pomieszczeniu. Takie zachowanie nie jest w porządku, szczególnie ze strony rodziców.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*