10.- Cholera,Ramsey! Co z Ciebie za idiota!

Minęły dokładnie dwa miesiące od kiedy wyjechała do Sheffield.
Okropnie brakowało mi jej pięknego, słodkiego uśmiechu i lekkiego, ciepłego głosu, który sprawiał, że ze szczęścia unosiłem się aż do nieba.

Trzymałem małą karteczkę koloru zielonego i wpatrywałem się na adres na niej napisany.
To był adres domu rodzinnego Kate. Wczoraj poprosiłem Stellę, by mi go napisała.
Musiałem pojechać do brunetki i wyjaśnić kilka spraw. Dzwoniłem do niej setki razy, ale przerywany sygnał słyszałem  za każdym razem, a potem nie było go wcale..
Może już zapomniała? 62 dni to stanowczo dużo, by odepchnąć od siebie myśli o danej osobie/rzeczy.
Siedziałem na siedzeniu dla trenera i próbowałem zapamiętać te magiczne cyfry i litery z kartki, tym samym delektując się rozkoszną, piękną pogodą, która zalicza się do rarytasów.
Po kilku sekundach opuściły mnie słoneczne promienie. Nie zwróciłem na to uwagi. Pewnie jak zwykle pojawiły się niewielkie, granatowe chmury,świadczące o tym, że za chwilę spadną miliony błyszczących, mokrych kropelek.
- Ekhem!- Usłyszałem znajome chrząknięcie.
Szybko uniosłem wzrok do góry, by przekonać się, czy to aby na pewno ta osoba, o której myślałem w danym momencie.
- Czego nie trenujesz wraz z kolegami?- Arsene wlepił wzrok w moją twarz, po czym przeniósł go na kartkę.
Nic nie odpowiedziałem. A co niby miałem powiedzieć? "Uczę się na pamięć adresu dziewczyny, którą zacząłem lubić na poważnie"? Bezsens!
- Trenerze?- Wstałem.- Czy mógłbym dostać kilka dni urlopu? No, bo..- No, bo.. co?! Przekląłem siebie. Nie umiałem wytłumaczyć tej sprawy! Po chwili wręczyłem zieloną kartkę  bossowi, gdyż nie chciałem jeszcze bardziej się zbłaźnić i wziąłem głęboki oddech.
- Czyj to adres?- Obmierzył mnie pytającym wzrokiem.
- Dziewczyny. Znaczy, Kate! Ta co kiedyś gościła na The Emirates podczas treningu..- Wypuściłem zalegające w płucach powietrze.
Przez chwilę patrzył się na zawartość kartki, a zaledwie po kilku sekundach przerzucił wzrok na mnie.
- Leć!- Powiedział pokrzepiająco i złapał mnie za ramię.
- Obiecuję, kiedy wrócę będę pracował ze zdwojoną siłą!- Na mojej twarzy namalował się przeogromny uśmiech.
- Dobra już, pędź, bo Ci dziewczyna ucieknie!- Zaśmiał się na odchodne. - Ta dzisiejsza młodzież..- Pokiwał głową i po raz kolejny się roześmiał.
Chyba przypomniał sobie czasy, kiedy on był w tym wieku.

Jak gepard wybiegłem szybko tylnym wyjściem i popędziłem w stronę mojego domu.
To było niesamowite uczucie, kiedy myślałem, że w końcu zobaczę Kate.
Przed moimi oczyma rozmazywał się obraz z naszego ostatniego spotkania. Koncert, jej krzyk i słodki pocałunek, który sama mi wręczyła- odleciałem!
- Kluczyki!- Powiedziałem sam do siebie i włożyłem rękę do prawej kieszonki jeansów.
Po kliku sekundach wyjąłem je. Zawieszone były na breloku z "luz buźką", którego dostałem od Bendtnera na 20 urodziny.

Jack nie musiał się tłumaczyć bossowi. Na ostatnim treningu doznał niewielkiego urazu więzadła krzyżowego i kilka tygodni  ma z głowy. Owszem powinien w takiej chwili być w domu, powtarzałem mu to setki razy, ale on uparcie stał na swoim. W sumie, dobrze że ze mną jedzie. Sam bym się chyba spalił ze wstydu..


Połowa drogi za nami! Odetchnąłem z ulgą i upiłem łyk schłodzonej coli light.
Dla umilenia czasu włączyłem radio. Zwykle słuchałem rocka, ale ta piosenka mną ruszyła!
Kate, you gotta save your heart for me!

Nuciłem słowa tej piosenki i kręciłem głową w rytm muzyki. Wciągnęła mnie!
Nawet nie wiem kiedy dotarliśmy na miejsce, Jack to bardzo dobry kierowca.
Minęliśmy znak z napisem "Sheffield" i w tym momencie na mojej twarzy pojawił się wielki banan!
Długo nie musieliśmy  szukać jej domu. Opowiadała kiedyś, że w jej okolicach znajdują się zielone, ożywione parki. Kierowaliśmy się niewielką uliczką. Jack skupiał się na drodze, a ja wytężałem wzrok by móc przeczytać numery domów.
- To tutaj..-Ścisnąłem kartkę mocniej.
Anglik zaparkował samochód i kazał mi iść.
- Hellow! A ty?- Rzuciłem.
- Ja pojadę wynająć jakiś apartament w pobliskim hotelu, a poza tym to twoja sprawa, powiem Ci co i jak, a resztę sam załatwisz.- Wyjął kluczyk ze stacyjki.
Przez dosłownie  10 minut "uczył" mnie jak zwrócić na siebie uwagę. Uśmiech, błyski w oczach, niezbyt frustrujące pytania, pociągający głos..
- Hej! No chyba nie będę podrywał jakiejś "sweet lali" Wiem jaka jest Kate.- Obrzuciłem go niemiłym spojrzeniem.
- Wyluzuj! Po prostu chcę Ci podpowiedzieć co rusza laski.
- Dobra. Jedź coś załatw szybko w hotelu, bo przeczuwam, że długo nie będę tu siedział..- Naburmuszony wysiadłem z auta.
Moje serce cholernie szybko biło a krew aż wrzała!
Nie miałem odwagi tam podejść. A jeśli otworzy jej matka lub ojciec? A może chłopak?!
- Cholera,Ramsey! Co z Ciebie za idiota!- Przekląłem siebie w myśli i drżącym krokiem stanąłem przed drzwiami.
Nie zastanawiając się dłużej nacisnąłem na przycisk dzwonka i wytarłem o koszulkę coraz bardziej spocone ręce.
Po chwili drzwi otworzyły się a przede mną stanęła drobna, mała dziewczynka, chyba jej siostra..
Przykucnąłem, by móc spojrzeć na jej twarz i spytałem się, czy jest Kate.
Jednak ta nie odpowiedziała mi, gdyż podeszła pod nas matka brunetki.
- Mogę w czymś pomóc?- Spytała przyjemnym tonem.
Teraz już wiem, po kim Kate odziedziczyła ten miękki głos..
- Czy jest Kate?- Zapytałem drżącym głosem i wymusiłem na twarzy niewielki uśmiech.
- Na razie nie ma jej w domu. Wyszła do przyjaciółki, ale mogę po nią zadzwonić, jeśli to ważna sprawa.
- Hmm..no troszkę ważna. Jestem z Londynu i przebyłem zbyt długą trasę, by odjechać z pustymi rękoma.
"Pustymi rękoma"- W oczach jej matki zapłonęły niespokojne iskierki.
- Użyłem to w przenośni!- Uśmiechnąłem się lekko.
- Wejdź. Zaprowadzę Cię do jej pokoju i zaraz po nią zadzwonię.- Odwzajemniła uśmiech.
Ich dom był rzeczywiście duży. Umieli dokładnie rozplanować przestrzeń.
Pokój Kate natomiast był mały i przytulny. Dwa niewielkie okna, przez które przedzierały się promienie słoneczne,kilka niewielkich półek, łóżko i słomiana gazetka, na której umieszczone były zdjęcia.
Podszedłem bliżej, by móc przyjrzeć im się lepiej. Fotografie były robione pewnie na jakichś towarzyskich imprezach, spotkaniach. Brunetka na wszystkich była uśmiechnięta i wesoła.
Dzięki tym fotografiom sam uśmiechnąłem się najszerzej jak mogłem! To było niesamowite uczucie ujrzeć dziewczynę z wielkim uśmiechem na twarzy, kiedy jest się nią oczarowanym.

Drzwi pomieszczenia otworzyły się a do pokoju weszła ta sama dziewczyna która dokładnie dwa miesiące temu obdarowała mnie ciepłym, namiętnym całusem.
- Aaron..!- Usłyszałem jej drżący głos. W jej oczach zapłonęły iskierki szczęścia.
- Kate..- Szepnąłem i  przytuliłem ją mocno do siebie.

***
Witajcie!
Po tym odcinku, a zwłaszcza po końcówce widać mały zarys rozkręcającej się fabuły.
Nie mogłam dłużej czekać z tym odcinkiem. Napisałam go jeszcze w lipcu bodajże i miałam go dodać w 8 lub 9 odcinku, ale powstrzymywałam się, czekałam na specjalną okazję!
Rozdział dedykuję Nanie930
Życzę przyjemniej lektury i zapraszam na moje nowe 2 blogi:
Pierwszy jest taki troszkę "drapieżny", że to tak ujmę. Dziękuję Flavii za podrzucenie pomysłu z pewnym bohaterem! ; D

Za szablony dziękuję kochanej Zuzie.
To chyba dzisiaj na tyle. Pozdrawiam ; **






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz