Dzisiaj wracaliśmy do Londynu.
Sylwester zaczyna się za kilka godzin.
Jenkinson dostawał padaczki na samą myśl, że to już dzisiaj, że znowu
będzie 'walił gaz', jak to ujął.
Boże, widzisz i nie grzmisz..
Zajęliśmy
miejsce w aucie Aaron'a i ruszyliśmy. Droga strasznie nam się dłużyła.
Przeogromne korki, kilkugodzinne postoje, to był zły pomysł, by wyruszyć
o tej porze, ale oczywiście nasz Carl musiał zaszyć się w jakimś klubie
i nie wrócić na kilka dni do domu.
Ile my się strachu najedliśmy..
Wykończyli mnie przez te święta. Naprawdę!
Rozłożyłam
się na tylnych siedzeniach i przymknęłam powieki. Wiedziałam, że minie
jeszcze kilka dobrych godzin, zanim dotrzemy do Londynu.
- Panno Ramsey, czas już się obudzić!- Aaron szepnął mi do ucha.
Uśmiechnęłam się lekko pod nosem, kiedy jego usta złączyły się z moją skórą.
- Panno Ramsey? Brzmi nieźle.- Przeciągnęłam się.
Wybuchł śmiechem.
-
Idziemy, Panno Ramsey. Jesteśmy już spóźnieni, a musimy się jeszcze
przygotować.- Chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę niewielkiej
uliczki.
- Widzimy się za 20 minut, okej?- Dodał i zaszył się w swoim mieszkaniu.
Przytaknęłam na jego słowa i wbiegłam szybko do swojego domu, by przygotować się w jak najszybszym czasie.
Pięciominutowy
prysznic postawił mnie na nogi. Byłam totalnie zmęczona po tej podróży,
a zbieranie się w ciągłym biegu na imprezę Sylwestrową dobiło mnie już
totalnie.
Niczego nie mogłam znaleźć.
Biegałam kilkakrotnie po wszystkich pokojach w poszukiwaniu butów i dodatków do sukienki.
Byłam spóźniona. Aaron czekał już na mnie na dworze, ale oczywiście musiałam zrobić wszystko, by wyglądać tej nocy normalnie.
Gwiazdy światowego futbolu, najsłynniejsze brytyjskie modelki, blaski fleszy, nie mogłam pokazać się z mojej gorszej strony.
Wzięłam głęboki oddech, po czym przejrzałam się w lustrze.
Poprawiłam lekko kosmyk moich włosów, który niesfornie opadał na moje ramię i stwierdziłam, że jestem gotowa.
- Mam Cię udusić?- Walijczyk podszedł do mnie i złapał mnie lekko za policzek.- Wyglądasz cudnie.- Dodał po chwili.
Prychnęłam
lekko pod nosem. Tak jasne. Mogę przyjąć różne komplementy na temat
mojego wnętrza, lecz nie okładki. Wybacz Aaron, ale kłamiesz!
Po
kilku minutach droczenia się wsiedliśmy do wielkiego, czarnego
samochodu, który właśnie podjechał pod mieszkanie brązowookiego.
Stresowałam
się. Nie byłam przygotowana na to, by jakieś moje zdjęcia z
dzisiejszego Sylwestra znalazły się jutro rano w jakichś brukowcach.
Nieraz spotykałam się z artykułami o Kanonierach i ich dziewczynach czy żonach.
Opinie, jakie były napisane o tych dziewczynach totalnie wzbudziły we mnie złość.
Nie chciałam, bym teraz ja była tą jedną z nich.
No nic. Co będzie, to będzie. Nie trzeba martwić się na zapas.
Wysiedliśmy obok wielkiego budynku.
Muzykę można było słyszeć już przy samym wejściu. Kurczowo złapałam rękę Aaron'a i nieco się do niego przybliżyłam.
Obmierzył mnie tymi swoimi czekoladowymi oczami, wiedział że nie jestem przyzwyczajona do takich 'eleganckich' spotkań.
Mocniej ścisnął moją rękę, po czym z lekkim zawahaniem przekroczyliśmy próg jednego z większych pomieszczeń.
- Aaron!- Na mojego chłopaka rzucił się rozluzowany Kieran.
Jego postawa nieco mnie rozśmieszyła. Myliłam się jednak co do tego 'eleganckiego' przyjęcia.
Wszyscy bawili się w najlepsze, nie zważając na kamery i fotoreporterów krążących wokół nich.
Ramsey
opuścił mnie na chwilę, by móc obgadać kilka spraw ze swoim najlepszym
przyjacielem. Rozłąka z nim na kilka dni spowodowała moment tęsknoty.
Kiedy wracaliśmy to tylko nawijał o tym, że w końcu zobaczy się z Gibbsem.
Postanowiłam zwiedzić trochę salę. Może znajdę jakąś znaną mi osobę.
Połowa z gości wiedziała, że jestem z Aaronem, dlatego też większość z nich reagowała szczerym uśmiechem, kiedy mnie zauważali.
Miło
było z ich strony. Nie czułam się odtrącona, mimo iż byłam zwykłą
dziewczyną z normalnej rodziny. Prawie połowa kobiet z dzisiejszej
imprezy miała miano modelki, czy prezenterki TV, po prostu były sławne.
Trudno
było mi znaleźć wspólny język z niektórymi z nich. Jedynie z
Kanonierami utrzymywałam normalny kontakt, w sumie wystarczy mi to. Mam
przy swoim boku Aaron'a, jego przyjaciół, którzy mnie wspierają, jest
fajnie!
- Idziemy tańczyć, lady!- Samir pociągnął mnie za rękę.
Wstydziłam się! Te kamery skierowane na nas przerażały mnie.
- No dalej, obrót!- Brunet zaczął ruszać się w rytm francuskiego tańca.
Pisnęłam lekko, kiedy obrócił mnie o 180 stopni i złapał w pasie.
Jego zamglone oczy wyglądały śmiesznie, do tego mina po kilku głębszych.., roześmiałam się!
- Tak, tak. Ja wiem z czego słyną Francuzi, Panie Nasri.. Więc odbijamy!- Przy moim boku pojawił się Ramsey.
Cholera. Czy on musi być taki zazdrosny?
Pokręciłam głową z dezaprobatą i znowu wybuchłam gromkim śmiechem.
- No co? Jesteś tylko i wyłącznie moja!- Wtulił lekko twarz w moją szyję.
- Kocham Cię, wiesz?- Szepnęłam mu to do ucha i zawiesiłam ręce na jego szyi.
***
Końcówkę totalnie zepsułam. To nie miało tak wyglądać.
Tak by the way to jestem w tym samym czasie na dwóch blogach, nieźle wyszło.
Cóż odcinek miał być całkiem inny, ale postanowiłam, że dodam go w rozdziale 20.
Brakuje
mi motywacji do prowadzenia tego bloga. Z każdym dniem jest was coraz
mniej i już sama nie wiem czy prowadzić to dalej, mimo co mam pomysły na
jakieś 3-4 odcinki, więc postaram się opublikować moje wymysły, ale nie
zaprzeczam, że już niedługo może pojawić się epilog.
Cóż. Na razie nie będę wypowiadać się więcej na ten temat, sama muszę wszystko jeszcze przemyśleć.
Do następnego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz