Minął już praktycznie tydzień od kiedy jesteśmy w Dubaju.
Niesamowita, letnia atmosfera sprawia, że nasz związek jeszcze bardziej się utwardza.
Czuję
się jak małe dziecko, które cieszy się pierwszym pobytem nad morzem,
plażą, gorącym powietrzem. Wszystko wydaje się dla mnie takie nowe,
pragnę odkryć jak najwięcej i zapamiętać te wszystkie chwile do końca
mojego życia.
Został nam tydzień wakacji, a my już nie mamy co
robić! Zwiedziliśmy już dokładnie wszystkie sztucznie utworzone wyspy,
miasto i najpiękniejsze zabytki, które znajdywały się w naszym
przewodniku, praktycznie codziennie chodziliśmy na plażowe imprezki, a
teraz pozostaje nam tylko plaża i opalanie się. W sumie to też jest
forma relaksu- odpoczynek.
Przez ostatnie dni, spędzone tutaj, wiele
nabiegaliśmy i nachodziliśmy się. Miasto jest strasznie duże, a niektóre
zabytki oddalone są nawet o kilka kilometrów od naszego zakwaterowania,
dodać do tego ponad 30 stopniowe upały, więc wylegiwanie się na plaży
jest teraz dla nas jak najbardziej wskazane!
Razem z brązowookim
ruszyliśmy w kierunku ognistego piasku. Lekka rozmowa pomiędzy nami,
sprawiała, że nie chciałam opuszczać Aarona nawet na chwilę. Sama
zadaję sobie pytanie, jakim cudem na siebie trafiliśmy? Gdyby nie jego
przyjazd do mojego rodzinnego miasta, i nie powrót do Londynu, pewnie
dalej bylibyśmy na siebie źli za ten wybryk w barze a jednocześnie
tęsknilibyśmy za sobą, za tymi wspólnie spędzonymi chwilami, koncertem
na który mnie zabrał, wtedy tak naprawdę poczułam, że choć trochę mu na
mnie zależy, bo w sumie nie zabiera się zwykłej osoby na występ
ulubionego zespołu, nie wręcza się bransolety ze swoimi inicjałami i nie
całuje się w policzek na pożegnanie.
Minęło niesamowitych 10
miesięcy od kiedy jesteśmy razem. Jeszcze nigdy nie doszło między nami
do poważnej kłótni, były momenty kiedy oboje byliśmy o siebie zazdrośni,
ale to tylko drobnostki, oboje wiemy dokładnie, że istniejemy tylko my,
nie ma osób trzecich, które mogłyby zrujnować tę więź.
Rozłożyliśmy swoje leżaki i w spokoju zaczęliśmy odpoczynek.
Między
nami nadal trwała czysta, przyjazna rozmowa. Śmialiśmy się dosłownie ze
wszystkiego, a jeszcze lepiej było kiedy zadzwonił Theo z polskiego
Krakowa.
Wtedy śmiech nas nie opuszczał.
Piski Alexa, opowiadanie
śmiesznych historii z samolotu, jak The Ox prawie mdlał, bowiem
nienawidzi latać, aż mieliśmy ochotę wybuchnąć z radości!
- Mam nadzieję, że nie będę wujkiem, kiedy wrócicie!- Zaśmiał się do słuchawki Walcott.
- Przestań! Ty już o takich tematach mi tu, Theo, no! Wróć na ziemię.- Krzyknęłam do słuchawki.
- Tak jest panno Ramsey!- Ponownie wybuchł śmiechem.
Pokręciłam z dezaprobatą głową, po czym opadłam bezwładnie ze śmiechu na piasek.
Oni po prostu chcą, żebym umarła im z niedotlenienia, naprawdę!
-
Aaron, przemyśl moje słowa, ale wiesz w pozytywnym znaczeniu! Widziałem
kilka dni temu fajny wózek, mógłby stanowić niezły prezent dla waszego
dziecka.- Powiedział całkiem przekonująco, a ten zamiast mu jeszcze
pogrozić, to powiedział:
- Spokojnie, na pewno przemyślę, będzie dobrze!- Puścił mi oko.
Rzuciłam w niego moją torebkę i założyłam ręce na wysokości piersi.
Nie będę z nimi prowadzić takiego typu rozmowy.
- Ej, możesz zastanowić się co do słów Walcott'a.- Przysiadł się do mnie.
-
Co?! Ty słyszysz sam siebie?!- Krzyknęłam. Byłam lekka wybuchowi
śmiechu, ale uznałam, że Walijczyk brał to całkiem na poważnie.
- Jesteśmy 10 miesięcy razem, więc wiesz..- Posłał mi ciepły uśmiech.
- Masz 21 lat, czy ty aby na pewno chcesz zostać ojcem w tak młodym wieku?- Zrobiłam tęgą minę.
- Wiek tu nie jest ważny..
-
Aaron, weź przestań! Jesteśmy za młodzi, nie jesteśmy ze sobą
wystarczająco długo, by o tym myśleć, poza tym popatrz na to ze strony
tej, że praktycznie oboje nie mielibyśmy czasu na dziecko. Ty klub, ja
praca, a przecież wiesz jakiego poświęcenia potrzebuje tak małe
stworzenie..- Teraz już na serio przejęłam się tą całą sprawą.
A to wszystko przez Anglika, który zaczął o tym temat! Policzę się z nim jak wrócę do Londynu!
Brązowooki miał już coś powiedzieć, jednak ktoś inny stanął na naszej drodze.
- Azza?!- Krzyknęły naraz jakieś dwie dziewczyny.
Hmm. Czy ja o czymś nie wiem?
- Hej!- Zwrócił się do blondynek.
- Poznajcie się to jest Kate!- Odwrócił się w moją stronę.
- Shannon i Chantelle.- Uśmiechnęły się.
Ja nie miałam nastroju, by to zrobić.
Teraz
pewnie zacznie się zabawa jeszcze z dwoma jakimiś tapetami. Doskonale
widziałam jakim wzrokiem obserwują mojego chłopaka, zresztą oni muszą
się już znać.
Ramsey nie przywitałby się z nimi od razu w ten sposób. Coś musiało nie grać.
- Kim one są?- Szepnęłam mu na ucho.
- Chodziłem z nimi kiedyś do Gimnazjum. Miłe, prawda?
- Mhm..
Pięknie. Po prostu pięknie. Teraz te dwie nie dadzą nam pewnie spokoju, ja już coś czuję!
- Może spotkalibyśmy się gdzieś wszyscy wieczorem, na dyskotece?- Zaproponowała Chantelle.
Już
się zaczyna, a nie mówiłam? Chciałam już odradzić ten moment, ale
zafascynowany Walijczyk musiał pierwszy wyjawić swoje słowo.
- Z pewnością się tam spotkamy.- Podał im rękę, a później przytulił na pożegnanie.
Spojrzałam na niego złowrogo, kiedy dziewczyny odeszły.
- No, co? To tylko koleżanki. Bez obawy.- Chwycił mnie za ramię.
No ja mam nadzieję, że to 'tylko koleżanki..'
****
Wcześniejszy
odcinek pisałam 1 lipca, ten już 6, sama nie przypuszczałam, że uda mi
się w tak szybkim tempie napisać ten rozdział.
Może to za ilość komentarzy i bardzo miłe słowa jakie w nich piszecie?
Niezmiernie wam dziękuję za to! Nie wiecie ile to dla mnie znaczy i jak bardzo motywuje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz