Święta Bożego Narodzenia spędzałam razem z rodziną.
To było trudne doświadczenie opuścić Aarona jak i resztę Kanonierów.
A
jeszcze trudniejsza była myśl, że opuszczę jego 22 urodziny.. Kiedyś
opowiadał mi, że chciałby spędzić je z bliską osobą, którą kocha.
Obecność takiej istoty byłaby dla niego najlepszym prezentem.
Obracałam
właśnie szwajcarski zegarek marki Swatch, który miałam wręczyć
Walijczykowi po powrocie do Londynu i rozmyślałam nad szybkim dostaniem
się do stolicy. Tak bardzo chciałam być z nim w dniu jego święta.
Ukryłam
szybko zegarek w niewielkim pudełku, gdyż usłyszałam cichutkie kroki
zmierzające w kierunku mojego pokoju. Rosie. Ta mała blondynka potrafi
zepsuć wszystko!
- Kate!- Krzyknęła swoim słodkim głosem.
Spojrzałam
na nią czułym wzrokiem. Bardzo stęskniłam się za jej słodkimi
dołeczkami uginającymi się w uroczym uśmiechu. Kochałam ją, tylko dzięki
niej w domu panowała zabawna atmosfera.
- Stało się coś?- Złapałam ją w pasie i posadziłam na kolanach.
- Ktoś do Ciebie przyszedł. - Mruknęła, wtulając się w moją szyję.
Zdziwiłam się.
Pewnie Alice o czymś sobie przypomniała.
Bez wahania wzięłam małą na ręce i zbiegłam na dół, by zobaczyć kto tak naprawdę mógł przypomnieć sobie o mnie, o tej porze.
Tak jak przeczuwałam. Alice stała w progu i trzęsła się z zimna.
- W końcu!- Zaszczękała, a za nią usłyszałam śmiechy innych osób.
-
Jest tam ktoś jeszcze?- Wyjrzałam za drzwi.- Rosie, idź do rodziców.-
Postawiłam małą na podłodze i dałam jej rozkaz, nie chciałam by się
przeziębiła.
- Tak! Ci dwaj pomylili mieszkania. Brutalnie 'wdrapali'
się do mojego domu, krzycząc jakieś przedziwne rzeczy. Musiałam ich
przyprowadzić, gdyż nie są w stanie zrobić nawet kroku.- Potrząsnęła
głową i wskazała na dwójkę pijanych chłopaków.
Ramsey?! Jenkinson?!
Chwyciłam się za głowę i w samych ciapach wybiegłam na zewnątrz.
- Co wam strzeliło do tych pustych łbów?!- Krzyknęłam na cały głos.
Chciałam być razem z Aaronem w dzień jego urodzin, ale ich postawa sprawiła, że cała trzęsłam się ze zdenerwowania.
Ramsey dobrze wiedział, że nie trawiłam alkoholu i zawsze jestem zła, kiedy widzę go pod lekką fazą.
- Kate!- Przyciągnął mnie lekko do siebie i musnął moją szyję.
Ciepło jego pocałunku sprawiło, że moje ciało zadrżało..
Mimo
to dalej byłam zła. Chwyciłam brązowookiego pod ramię a Alice kazałam
chwycić Carla, gdyż ten również nie różnił się postawą z Aaronem.
Najgorszy problem będzie z moim tatą, który zapewne będzie przeciwko przenocowania chłopaków.
Zawołałam
mamę na korytarz. Widziałam oburzenie w jej oczach, mimo to wysłuchała
mojego monologu i zgodziła się, by zostali u nas na noc.
Cicho powędrowaliśmy do mojego pokoju. Tato brał właśnie prysznic, więc spokojnie miałam kilka minut bez jego wywodów.
- Po co piłeś?!- Syknęłam cicho w kierunku blondyna.
Spojrzał na mnie swoim szaleńczym wzrokiem i położył dłoń na moim kolanie.
-Aaron!- Krzyknęłam z lekkim oburzeniem, po czym wstałam z krzesła i zaczęłam obmyślać plany, gdzie ich przenocować.
Chwilę później pościeliłam łóżko, na którym miał spać Aaron z Carlem.
Mi wystarczy kanapa w salonie.
Po chwili oboje usnęli przyklejeni do poduszki.
Ciche pochrapywanie sprawiło, że poczułam lekką ulgę.
Wiedziałam, że tak szybko się nie obudzą.
Sama natomiast zeszłam na dół, by zamienić kilka słów z moim ojcem.
Byłam
pewna, że przymruży oko na ich postawę, gdyż miałam zamiar wyznać mu
kim są chłopacy. Mój tato uwielbia Premier League, więc rozmowa z
gwiazdami sławnego Arsenalu sprawiłaby, że skakałby z radości.
W sumie to lubi Manchester United, ale z Kanonierami również by się dogadał.
Przycupnęłam przy kominku w salonie i wpatrywałam się w twarz taty.
- Stało się coś?- Spytał, przerzucając wzrok na moją osobę.
- Nie będziesz zły, jeśli powiem Ci, że dwóch Kanonierów zostaje dzisiaj u nas na noc?- Wymusiłam się na lekki uśmiech.
-
Kanonierów powiadasz?- Ujrzałam błysk w jego oku.- Skąd u nas wzięli
się piłkarze ARSENALU?!- Krzyknął przerażony a zarazem stał się
najszczęśliwszą osobą na ziemi.
- Ciii! Oni śpią.- Przyłożyłam palec do ust.
Zrobił
dziwną minę. No cóż, nie wypadało mówić, że padli jak nieprzytomni z
przepicia się, więc po prostu wytłumaczyłam mu, że byli bardzo zmęczeni
podróżą.
Tato wypytywał się mnie o przeróżne rzeczy dotyczące oczywiście podopiecznych Wengera i chyba zrobiłam z niego Kanoniera!
Zaczął
opowiadać mi o meczach Arsenalu, składzie tej drużyny i wymieniał mi
różne ciekawostki, jakbym czegoś nie wiedziała o tej drużynie..
Aż
śmiać mi się chciało kiedy tak nawijał o Kanonierach. Nawet nie wiedział
o tym, że wiem więcej na temat londyńskiej drużyny niż on, ale cicho,
na razie nie chciałam mu mówić, że tworzę związek z jednym z pomocników.
Na to jeszcze będzie czas.
Zadowolona poszłam sprawdzić co dzieje się na górze.
Tato zgodził się na przenocowanie chłopaków, więc mogłam żyć spokojnie i bez wyrzutów.
Obaj leżeli wtuleni w siebie. To był bardzo słodki widok zobaczyć ich przytulonych do siebie.
Musiałam zrobić zdjęcie, mimo iż dostanie mi się później od nich za to foto, ale nie mogłam się powstrzymać.
Zacierałam
już ręce na pokazanie mojego dzieła reszcie Kanonierów. Wyobraziłam
sobie nawet śmiech Eboue i Samira, którym zapewne wybuchną kiedy zobaczą
to cudo.
Przykryłam ich bardziej kołdrą, po czym z lekkim uśmiechem wyszłam, zamykając drzwi.
Nie
potrafiłam tłumić w sobie złości, nie należałam do osób wiecznie
obrażających się o byle co, choć przyznam, iż ten wybryk nieco strącił
mnie z orbity.
Rodzice również skierowali się do swojego pokoju.
Natomiast ja razem z Rose zaszyłyśmy się w salonie.
Włączyłam jej bajki, gdyż zaczęła wrzeszczeć, że inaczej nie zaśnie.
Te małe dzieci.. Wzięłam ją na kolana i przykryłam nas obie kołdrą.
Pilotem
sama wystukała numer kanału, doskonale wiedziała gdzie o tej porze może
obejrzeć ulubione bajki. Pewnie codziennie już ma ustalony zwyczaj
oglądania ich o tej porze.
Wytrzymałam jedynie kilkanaście minut z tymi kreskówkami. Potem najwyraźniej zasnęłam.
Obudziły mnie odgłosy telewizora. Uchyliłam lekko lewą powiekę i głośno ziewnęłam.
Przetarłam oczy, gdyż obraz totalnie mi się rozmazywał, a potem ujrzałam siedzącego obok mnie na fotelu Carla.
Święty Boże, to jednak nie był sen..
- Gdzie Aaron?- Spytałam chrypliwym głosem.
- Śpi. Ja niestety jestem rannym ptaszkiem.- Uśmiechnął się szeroko i poczochrał mnie po włosach.
Miałam już oddać mu tym samym, ale właśnie ze schodów spadł Ramsey.
Co za banda goryli! Zachować się nie umieją w obcym miejscu.
- Jestem cały!- Uniósł rękę w górę.
Potrząsnęłam przecząco głową i schowałam głowę w rękach.
Nie wiedziałam już co mam robić płakać, czy się śmiać.
Jenkinson wybuchł gromkim śmiechem. Tak wiem, że moja mina w tej chwili wyglądała jak mina potwora z Loch Ness..
Po kilku sekundach również wybuchłam śmiechem, nie zważając nawet na to, że mała Rosie leży obok mnie.
- Co tam?- Aaron wyszczerzył zęby i usiadł pomiędzy mną a Carlem, masując rękę, na którą spadł.
-
A tak wracając do sprawy, jak jeszcze raz odwalicie taki cyrk, to
wiecie co się z wami stanie!- Przymrużyłam oczy jak sowa i wpatrywałam
się przez kilka sekund w ich twarze.
Przytaknęli na moje słowa i przerażeni odsunęli się ode mnie.
Lubiłam kiedy ktoś się mnie boi. Stałam się ich wodzem, ha!
Rodzinny obiad różnił się od tych zwykłych, a to wszystko za sprawą Aarona i Carla.
Mój tato zwykle zasiadał przy stole ze świeżą prasą, teraz było inaczej.
Jako
spec od piłki nożnej zaczął używać wyspecjalizowanego w tej dziedzinie
słownictwa, co wychodziło mu niezbyt dobrze.. wyczuwałam zażenowanie na
twarzach chłopaków, mimo to byłam zadowolona z mojego ojca.
Mają za
swoje. Opowiadałam im kiedyś o fascynacjach taty, więc nie musieli
tworzyć takich rzeczy i pod wpływem alkoholu włamać się do mojej
przyjaciółki, a potem do mnie, wiedzieli jak może się to skończyć.
-
Arsenal ostatnio nie radzi sobie w Premier League.. Czy to ma coś
wspólnego z bunga bunga?- Rzucił pytanie, na które wybuchłam gromkim
śmiechem.
- Jeżeli Kate można nazwać 'bunga, bunga' to tak.-
Jenkinson przytaknął i spojrzał się na Ramsey'a wzrokiem 'myślisz, że
nie wiem?'.
- CARL!- Krzyknęłam oburzona i walnęłam go w głowę.
Co za pustaki..
- Tato, wybacz za ich zachowanie, mieli bardzo ciężki dzień.- Próbowałam wytłumaczyć mu to całe zajście.
Ten jednak chyba nie do końca mnie zrozumiał..
- Uznam, że nie słyszałem twoich ostatnich słów młodzieńcze.- Zwrócił się do Carla.
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
Dzisiaj wracają do Londynu innego wytłumaczenia nie ma. Zdecydowanie za dużo jak na dzisiejszy dzień.
Zachowanie
Carla pozostawiłam bez komentarza. Szkoda słów było na jego postawę w
stosunku do moich rodziców. Żarty, żartami, ale mógł się zachować jak
człowiek, biorąc pod uwagę jeszcze to, że po raz pierwszy gościł w tym
mieszkaniu.
ZAPOMNIAŁAM! Dzisiaj urodziny Aarona! Przeklęłam i chwyciłam pudełko z zegarkiem leżącym na biurku.
Myśl, myśl, myśl. Dziwnie je teraz tak wręczyć po moich fochach.. Może zrozumie.
Wiem, pójdziemy na spacer po Sheffield!
- Kate?- Usłyszałam głos brązowookiego za drzwiami mojego pokoju.
- Wejdź.- Szepnęłam i ukryłam prezent pod kołdrą.
Na jego twarzy malowało się lekkie przerażenie. Czułam, że chce mnie przeprosić.
-
Wyjdziemy na zewnątrz? Chciałbym porozmawiać na temat naszego
zachowania..- Ramsey czuł się winny za wszystko. Ucieszyłam się, kiedy
chciał mi wszystko wyjaśnić, taki Aaron mi odpowiadał.
- Bez Carla?
- Bez. Wyszedł pół godziny temu na miasto.- Uśmiechnął się lekko.
Bez zawahania zeszliśmy na dół i nałożyliśmy kurtki.
Wróciłam się jeszcze na górę po zegarek i szybko wyszłam na zewnątrz, gdyż mój chłopak czekał na mnie przed bramką.
Spacerowaliśmy pustymi uliczkami jednego z większych miast Anglii i wymienialiśmy pomiędzy sobą słowa.
Przepraszał
mnie za ich wczorajsze zachowanie. Mówił, że chciał przyjechać do mnie,
by spędzić ze mną swoje urodziny, ale pomysł zabrania ze sobą Carla
okazał się złym pomysłem.
Carl, jak na Carla przystało zabrał ze sobą kilka butelek napełnionych alkoholem, a później to wiadomo co było..
Jak
wspominałam wcześniej, nie potrafiłam się na nich długo gniewać, a w
szczególności na Aarona. Zdarza się, każdemu. Przypomniała mi się akcja z
bankietu Kanonierów, kiedy Aaron odprowadzał mnie do domu, bowiem
przedawkowałam z winem..
Byłam głupia i nieodpowiedzialna, było minęło, obiecałam sobie, że nigdy już nie popełnię takiego błędu.
Postanowiłam zakończyć ten temat pomiędzy nami.
-
Wracając do dzisiejszego dnia.. Najlepszego, kochanie!- Przytuliłam go
mocno do siebie i ucałowałam lekko w usta, po czym wręczyłam mu
niewielkie pudełeczko z prezentem.
Jego widok kiedy zobaczył zegarek z jego ulubionej serii- bezcenny.
- Marzyłem o takim!- Jego oczy zabłyszczały.
Objął mnie jeszcze mocniej w pasie i zamknął moje usta w długim pocałunku.
***
Namieszałam i takie tam boom, coś wyszło.
Odcinek przeplatany jednocześnie złością i śmiesznymi akcjami, wiem że dziwnie się to czyta, więc przepraszam.
Dodam jeszcze, że tacy Kanonierzy jak Eboue, czy Samir Nasri będą występować w moim opowiadaniu, mimo iż odeszli.
Na dzisiaj chyba tyle. Pozdrawiam xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz