18. Co za banda goryli! Zachować się nie umieją w obcym miejscu.

Święta Bożego Narodzenia spędzałam razem z rodziną.
To było trudne doświadczenie opuścić Aarona jak i resztę Kanonierów.
A jeszcze trudniejsza była myśl, że opuszczę jego 22 urodziny.. Kiedyś opowiadał mi, że chciałby spędzić je z bliską osobą, którą kocha. Obecność takiej istoty byłaby dla niego najlepszym prezentem.
Obracałam właśnie szwajcarski zegarek marki Swatch, który miałam wręczyć Walijczykowi po powrocie do Londynu i rozmyślałam nad szybkim dostaniem się do stolicy. Tak bardzo chciałam być z nim w dniu jego święta.

Ukryłam szybko zegarek w niewielkim pudełku, gdyż usłyszałam cichutkie kroki zmierzające w kierunku mojego pokoju. Rosie. Ta mała blondynka potrafi zepsuć wszystko!
- Kate!- Krzyknęła swoim słodkim głosem.
Spojrzałam na nią czułym wzrokiem. Bardzo stęskniłam się za jej słodkimi dołeczkami uginającymi się w uroczym uśmiechu. Kochałam ją, tylko dzięki niej w domu panowała zabawna atmosfera.
- Stało się coś?- Złapałam ją w pasie i posadziłam na kolanach.
- Ktoś do Ciebie przyszedł. - Mruknęła, wtulając się w moją szyję.
Zdziwiłam się.
Pewnie Alice o czymś sobie przypomniała.
Bez wahania wzięłam małą na ręce i zbiegłam na dół, by zobaczyć kto tak naprawdę mógł przypomnieć sobie o mnie, o tej porze.
Tak jak przeczuwałam. Alice stała w progu i trzęsła się z zimna.
- W końcu!- Zaszczękała, a za nią usłyszałam śmiechy innych osób.
- Jest tam ktoś jeszcze?- Wyjrzałam za drzwi.- Rosie, idź do rodziców.- Postawiłam małą na podłodze i dałam jej rozkaz, nie chciałam by się przeziębiła.
- Tak! Ci dwaj pomylili mieszkania. Brutalnie 'wdrapali' się do mojego domu, krzycząc jakieś przedziwne rzeczy. Musiałam ich przyprowadzić, gdyż nie są w stanie zrobić nawet kroku.- Potrząsnęła głową i wskazała na dwójkę pijanych chłopaków.
Ramsey?! Jenkinson?!
Chwyciłam się za głowę i w samych ciapach wybiegłam na zewnątrz.
- Co wam strzeliło do tych pustych łbów?!- Krzyknęłam na cały głos.
Chciałam być razem z Aaronem w dzień jego urodzin, ale ich postawa sprawiła, że cała trzęsłam się ze zdenerwowania.
Ramsey dobrze wiedział, że nie trawiłam alkoholu i zawsze jestem zła, kiedy widzę go pod lekką fazą.
- Kate!- Przyciągnął mnie lekko do siebie i musnął moją szyję.
Ciepło jego pocałunku sprawiło, że moje ciało zadrżało..
Mimo to dalej byłam zła. Chwyciłam brązowookiego pod ramię a Alice kazałam chwycić Carla, gdyż ten również nie różnił się postawą z Aaronem.
Najgorszy problem będzie z moim tatą, który zapewne będzie przeciwko przenocowania chłopaków.
Zawołałam mamę na korytarz. Widziałam oburzenie w jej oczach, mimo to wysłuchała mojego monologu i zgodziła się, by zostali u nas na noc.
Cicho powędrowaliśmy do mojego pokoju.  Tato brał właśnie prysznic, więc spokojnie miałam kilka minut bez jego wywodów.
- Po co piłeś?!- Syknęłam cicho w kierunku blondyna.
Spojrzał na mnie swoim szaleńczym wzrokiem i położył dłoń na moim kolanie.
-Aaron!- Krzyknęłam z lekkim oburzeniem, po czym wstałam z krzesła i zaczęłam obmyślać plany, gdzie ich przenocować.
Chwilę później pościeliłam łóżko, na którym miał spać Aaron z Carlem.
Mi wystarczy kanapa w salonie.
Po chwili oboje usnęli przyklejeni do poduszki.
Ciche pochrapywanie sprawiło, że poczułam lekką ulgę.
Wiedziałam, że tak szybko się nie obudzą.
Sama natomiast zeszłam na dół, by zamienić kilka słów z moim ojcem.
Byłam pewna, że przymruży oko na ich postawę, gdyż miałam zamiar wyznać mu kim są chłopacy. Mój tato uwielbia Premier League, więc rozmowa z gwiazdami sławnego Arsenalu sprawiłaby, że skakałby z radości.
W sumie to lubi Manchester United, ale z Kanonierami również by się dogadał.
Przycupnęłam przy kominku w salonie i wpatrywałam się w twarz taty.
- Stało się coś?- Spytał, przerzucając wzrok na moją osobę.
- Nie będziesz zły, jeśli powiem Ci, że dwóch Kanonierów zostaje dzisiaj u nas na noc?- Wymusiłam się na lekki uśmiech.
- Kanonierów powiadasz?- Ujrzałam błysk w jego oku.- Skąd u nas wzięli się piłkarze ARSENALU?!- Krzyknął przerażony a zarazem stał się najszczęśliwszą osobą na ziemi.
- Ciii! Oni śpią.- Przyłożyłam palec do ust.
Zrobił dziwną minę. No cóż, nie wypadało mówić, że padli jak nieprzytomni z przepicia się, więc po prostu wytłumaczyłam mu, że byli bardzo zmęczeni podróżą.
Tato wypytywał się mnie o przeróżne rzeczy dotyczące oczywiście podopiecznych Wengera i chyba zrobiłam z niego Kanoniera!
Zaczął opowiadać mi o meczach Arsenalu, składzie tej drużyny i wymieniał mi różne ciekawostki, jakbym czegoś nie wiedziała o tej drużynie..
Aż śmiać mi się chciało kiedy tak nawijał o Kanonierach. Nawet nie wiedział o tym, że wiem więcej na temat londyńskiej drużyny niż on, ale cicho, na razie nie chciałam mu mówić, że tworzę związek z jednym z pomocników. Na to jeszcze będzie czas.
Zadowolona poszłam sprawdzić co dzieje się na górze.
Tato zgodził się na przenocowanie chłopaków, więc mogłam żyć spokojnie i bez wyrzutów.
Obaj leżeli wtuleni w siebie. To był bardzo słodki widok zobaczyć ich przytulonych do siebie.
Musiałam zrobić zdjęcie, mimo iż dostanie mi się później od nich za to foto, ale nie mogłam się powstrzymać.
Zacierałam już ręce na pokazanie mojego dzieła reszcie Kanonierów. Wyobraziłam sobie nawet śmiech Eboue i Samira, którym zapewne wybuchną kiedy zobaczą to cudo.
Przykryłam ich bardziej kołdrą, po czym z lekkim uśmiechem wyszłam, zamykając drzwi.
Nie potrafiłam tłumić w sobie złości, nie należałam do osób wiecznie obrażających się o byle co, choć przyznam, iż ten wybryk nieco strącił mnie z orbity.
Rodzice również skierowali się do swojego pokoju.
Natomiast ja razem z Rose zaszyłyśmy się w salonie.
Włączyłam jej bajki, gdyż zaczęła wrzeszczeć, że inaczej nie zaśnie.
Te małe dzieci.. Wzięłam ją na kolana i przykryłam nas obie kołdrą.
Pilotem sama wystukała numer kanału, doskonale wiedziała gdzie o tej porze może obejrzeć ulubione bajki. Pewnie codziennie już ma ustalony zwyczaj oglądania ich o tej porze.
Wytrzymałam jedynie kilkanaście minut z tymi kreskówkami. Potem najwyraźniej zasnęłam.

Obudziły mnie odgłosy telewizora. Uchyliłam lekko lewą powiekę i głośno ziewnęłam.
Przetarłam oczy, gdyż obraz totalnie mi się rozmazywał, a potem ujrzałam siedzącego obok mnie na fotelu Carla.
Święty Boże, to jednak nie był sen..
- Gdzie Aaron?- Spytałam chrypliwym głosem.
- Śpi. Ja niestety jestem rannym ptaszkiem.- Uśmiechnął się szeroko i poczochrał mnie po włosach.
Miałam już oddać mu tym samym, ale właśnie ze schodów spadł Ramsey.
Co za banda goryli! Zachować się nie umieją w obcym miejscu.
- Jestem cały!- Uniósł rękę w górę.
Potrząsnęłam przecząco głową i schowałam głowę w rękach.
Nie wiedziałam już co mam robić płakać, czy się śmiać.
Jenkinson wybuchł gromkim śmiechem. Tak wiem, że moja mina w tej chwili wyglądała jak mina potwora z Loch Ness..
Po kilku sekundach również wybuchłam śmiechem, nie zważając nawet na to, że mała Rosie leży obok mnie.
- Co tam?- Aaron wyszczerzył zęby i usiadł pomiędzy mną a Carlem, masując rękę, na którą spadł.
- A tak wracając do sprawy, jak jeszcze raz odwalicie taki cyrk, to wiecie co się z wami stanie!- Przymrużyłam oczy jak sowa i wpatrywałam się przez kilka sekund w ich twarze.
Przytaknęli na moje słowa i przerażeni odsunęli się ode mnie.
Lubiłam kiedy ktoś się mnie boi. Stałam się ich wodzem, ha!

Rodzinny obiad różnił się od tych zwykłych, a to wszystko za sprawą Aarona i Carla.
Mój tato zwykle zasiadał przy stole ze świeżą prasą, teraz było inaczej.
Jako spec od piłki nożnej zaczął używać wyspecjalizowanego w tej dziedzinie słownictwa, co wychodziło mu niezbyt dobrze.. wyczuwałam zażenowanie na twarzach chłopaków, mimo to byłam zadowolona z mojego ojca.
Mają za swoje. Opowiadałam im kiedyś o fascynacjach taty, więc nie musieli tworzyć takich rzeczy i pod wpływem alkoholu włamać się do mojej przyjaciółki, a potem do mnie, wiedzieli jak może się to skończyć.
- Arsenal ostatnio nie radzi sobie w Premier League.. Czy to ma coś wspólnego z bunga bunga?- Rzucił pytanie, na które wybuchłam gromkim śmiechem.
- Jeżeli Kate można nazwać 'bunga, bunga' to tak.- Jenkinson przytaknął i spojrzał się na Ramsey'a wzrokiem 'myślisz, że nie wiem?'.
- CARL!- Krzyknęłam oburzona i walnęłam go w głowę.
Co za pustaki..
- Tato, wybacz za ich zachowanie, mieli bardzo ciężki dzień.- Próbowałam wytłumaczyć mu to całe zajście.
Ten jednak chyba nie do końca mnie zrozumiał..
- Uznam, że nie słyszałem twoich ostatnich słów młodzieńcze.- Zwrócił się do Carla.
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
Dzisiaj wracają do Londynu innego wytłumaczenia nie ma. Zdecydowanie za dużo jak na dzisiejszy dzień.

Zachowanie Carla pozostawiłam bez komentarza. Szkoda słów było na jego postawę w stosunku do moich rodziców. Żarty, żartami, ale mógł się zachować jak człowiek, biorąc pod uwagę jeszcze to, że po raz pierwszy gościł w tym mieszkaniu.


ZAPOMNIAŁAM! Dzisiaj urodziny Aarona! Przeklęłam i chwyciłam pudełko z zegarkiem leżącym na biurku.
Myśl, myśl, myśl. Dziwnie je teraz tak wręczyć po moich fochach.. Może zrozumie.
Wiem, pójdziemy na spacer po Sheffield!
- Kate?- Usłyszałam głos brązowookiego za drzwiami mojego pokoju.
- Wejdź.- Szepnęłam i ukryłam prezent pod kołdrą.
Na jego twarzy malowało się lekkie przerażenie. Czułam, że chce mnie przeprosić.
- Wyjdziemy na zewnątrz? Chciałbym porozmawiać na temat naszego zachowania..- Ramsey czuł się winny za wszystko. Ucieszyłam się, kiedy chciał mi wszystko wyjaśnić, taki Aaron mi odpowiadał.
- Bez Carla?
- Bez. Wyszedł pół godziny temu na miasto.- Uśmiechnął się lekko.
Bez zawahania zeszliśmy na dół i nałożyliśmy kurtki.
Wróciłam się jeszcze na górę po zegarek i szybko wyszłam na zewnątrz, gdyż mój chłopak czekał na mnie przed bramką.

Spacerowaliśmy pustymi uliczkami jednego z większych miast Anglii i wymienialiśmy pomiędzy sobą słowa.
Przepraszał mnie za ich wczorajsze zachowanie. Mówił, że chciał przyjechać do mnie, by spędzić ze mną swoje urodziny, ale pomysł zabrania ze sobą Carla okazał się złym pomysłem.
Carl, jak na Carla przystało zabrał ze sobą kilka butelek napełnionych alkoholem, a później to wiadomo co było..
Jak wspominałam wcześniej, nie potrafiłam się na nich długo gniewać, a w szczególności na Aarona. Zdarza się, każdemu. Przypomniała mi się akcja z bankietu Kanonierów, kiedy Aaron odprowadzał mnie do domu, bowiem przedawkowałam z winem..
Byłam głupia i nieodpowiedzialna, było minęło, obiecałam sobie, że nigdy już nie popełnię takiego błędu.
Postanowiłam zakończyć ten temat pomiędzy nami.
- Wracając do dzisiejszego dnia.. Najlepszego, kochanie!- Przytuliłam go mocno do siebie i ucałowałam lekko w usta, po czym wręczyłam mu niewielkie pudełeczko z prezentem.
Jego widok kiedy zobaczył zegarek z jego ulubionej serii- bezcenny.
- Marzyłem o takim!- Jego oczy zabłyszczały.
Objął mnie jeszcze mocniej w pasie i zamknął moje usta w długim pocałunku.

***
Namieszałam i takie tam boom, coś wyszło.
Odcinek przeplatany jednocześnie złością i śmiesznymi akcjami, wiem że dziwnie się to czyta, więc przepraszam.
Dodam jeszcze, że tacy Kanonierzy jak Eboue, czy Samir Nasri będą występować w moim opowiadaniu, mimo iż odeszli.
Na dzisiaj chyba tyle. Pozdrawiam xx









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz