To był ostatni dzień kiedy ją widziałem. Wiedziałem, że ubóstwia Escape
the fate, więc pomysł zabrania jej na występ amerykańskiego zespołu
wypalił!
Musiałem jakoś się z nią pożegnać. Wiem, że lepszym
rozwiązaniem byłby zwykły spacer lub przejażdżka na London Eye, ale
atmosfera byłaby zbyt napięta, gdybyśmy przez cały czas nawijali o jej
wyprowadzce, na koncercie przynajmniej trochę się rozkręci.
Czekała
z niecierpliwością na zapowiedź. Przeczuwałem, że gdzieś za jakąś
minutę zacznie piszczeć jak oszalałe dziecko, kiedy zobaczy członków
zespołu i wcale się tym nie przejmowałem, chciałem zrobić wszystko, by
zasmakowała w tych momentach chociaż odrobinę radości i wolności. Przed
nią najgorszy moment. Wyprowadzka. Mimo iż to słowo zazwyczaj kojarzy
się z czymś niesamowitym, nowym..ona uznawała je za coś okropnego. Nie
chciała opuszczać Londynu i nie dziwiłem się jej. Znalazła wyśmienitą
pracę, którą teraz musiała opuścić. Znalazła nowych przyjaciół, z
którymi musiała się pożegnać. A najboleśniejsza była dla niej rozłąka ze
Stellą. Owszem mówiła, że będą się spotykać we wszystkich wolnych
chwilach, ale to nie będzie to samo, co teraz.. Jej nabierające kolorów
życie dosłownie w ułamku sekundy całkowicie zblakło.
Opowiadała mi kiedyś o Joshu. Sam poczułem wstręt do tego gościa, choć go nie znałem.
Teraz pragnąłem jedynie tego, by taki ktoś jak Cauntberry więcej nie pojawił się w jej życiu.
To by ją jeszcze gorzej rozbiło..
Tak jak mówiłem! Kiedy cała czwórka wybiegła na scenę, podskoczyła do góry i wykrzyczała nazwę ich zespołu.
Na mej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Mój plan się udał!- Pomyślałem i jeszcze bardziej wyszczerzyłem zęby.
Kiedy ujrzałem iskierki szczęścia w jej oczach i przeuroczy uśmiech na jej twarzy, przekląłem.
To niesamowite jak ta dziewczyna na mnie działa! Moje serce zaczęło bić szybciej.
Jej zielony kolor tęczówek idealnie kontrastował z pełnym, różowym kolorem ust.
Pragnąłem dotknąć jej warg, zatopić się w ich słodkim smaku i mocno ją przytulić, mówiąc dwa magiczne słowa Kocham Cię. To uczucie już mnie przerosło!
Wszystko
zaczęło się przez spotkanie w parku i ten niewinny całus. Musiałem w
jakiś sposób podziękować jej za to, że przystała na moje słowa a zwykłe
"dzięki" by nie wystarczyło!
Wziąłem głęboki oddech i przymknąłem lekko powieki. Słowa piosenki "You are so beautiful, you are the kind of girl" dodały mi motywacji. Jakby ta piosenka była odzwierciedleniem moich uczuć.
Teraz,
albo nigdy! Krzyknąłem w duchu i kiedy odwróciła się w moją stronę
byłem gotowy, by to zrobić. Kiedy z każdą sekundą byłem bliżej niej i
powtarzałem w myślach, że się uda, ta jednak szybko odwróciła się o
180°.
Cholera! Byłem już tak blisko...
Kilkakrotnie próbowałem tego samego kroku, ale za każdym razem spieprzałem to!
Dałem spokój. W sumie koncert dobiegał końca i nie było sensu próbować po raz kolejny.
Nie jestem prawdziwym, twardym mężczyzną. Gdybym postawił na swoim, nie poddałbym się.
Zwykłe próchno. -Tak podsumowałem siebie i wbiłem wzrok w ziemię.
Koncert
dobiegł końca. Uśmiech nawet na chwilę nie znikał jej z ust. No dobra,
znikł kiedy się żegnaliśmy. Mnie także nie zbierało na radosne
uśmieszki.
Oboje wiedzieliśmy, że to nasze ostatnie spotkanie, przynajmniej na jakiś czas ostatnie.
- Kate, chcę byś pamiętała o mnie..- Wyciągnąłem srebrną bransoletkę [klik] ( Link z bransoletką).
W
jej oczach stanęły iskierki łez. Przez chwilę patrzyła jak wbita w
malutkie diamenciki, oświetlające literkę i powstrzymywała się od
powiedzenia jakiegokolwiek słowa.
Już przestraszyłem się tą kilkuminutową ciszą, kiedy.. ciemnowłosa podeszła pode mnie i lekko musnęła moje usta.
Czułem mój przyspieszony puls i gorące fale zalewające policzki.
Byłem
chyba najszczęśliwszym facetem na ziemi, lecz tym samym czułem się jak
ostatnia świnia! Pozwolić na to, by dziewczyna pierwsza dała całusa?
Bez sens.
A Brytyjczyków uważa się za dżentelmenów, chyba ja jestem jakimś odmieńcem..
Zrobiłem lekki uśmiech i mocno ją przytuliłem. Przynajmniej teraz mogę tym się odpłacić.
-
Aaron, nie chcę byś chodził jak niewidzialny człowiek, tylko z tego
względu, że wyjeżdżam. Wiem, że przez ostanie chwile coś między nami
jest, ale..
- Cii..- Przerwałem jej i jeszcze mocniej przycisnąłem ją do siebie.
Już się zaczęło.. Nie chciałem, aby popsuła tą chwilę swoim gadaniem na temat jej wyjazdu.
Będziemy martwić się tym kiedy pojedzie, na razie trzeba wykorzystać tą przecudną chwilę, kiedy istniejemy tylko my..
***
Wiem. Miałam dodać 13.08, ale jakoś nie miałam ochoty po remisie.
Komentatorzy zadawali pytanie, czy Arsenal pozbiera się po odejściu Fabregasa, czy nie.
Mi to wszystko jedno.I tak ostatnio niczego nie wprowadził do drużyny, a czy dobrze czy źle to się zobaczy pod koniec sezonu.
Przejdźmy
do odcinka. Nawet mi się podoba, ale wiem że mogę bardziej rozwinąć
opisy, jednak nie mam do tego motywacji. Ocenę pozostawiam wam.
Jutro wyjeżdżam i obiecuję, że jak wrócę to nadrobię wszystkie zaległości!
Pozdrawiam :**
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz