22. - Jestem z Ciebie dumna, wiesz?

Razem z Joshem zajęliśmy miejsce na Vip'owskiej loży i czekaliśmy aż gra się rozpocznie.
Ubrani w najcieplejsze ubrania i przyozdobieni szalikami reprezentacyjnymi Walii byliśmy pozytywnie nastawieni na to jakże emocjonujące spotkanie.
Kilu fanów zdołało nas rozpoznać, a to był kolejny, zaskakujący krok, pomijając dzisiejszego sędzię, który z uśmiechem się z nami przywitał.
Po raz pierwszy zostałam poproszona przez kilka osób o zdjęcie i autograf.
Było mi niezmiernie miło, gdyż jeszcze nigdy nikt mnie o to nie poprosił.
Poczułam, że fani zaczęli mnie akceptować i nie muszę przejmować się negatywną opinią na temat mojej osoby, przyznam, iż czułam się dumnie.
Po przeciwnej stronie dostrzegłam zarysy żon i dziewczyn piłkarzy Angielskiej reprezentacji, z którymi również załapałam całkiem dobry kontakt.
- Wychodzą!- Brat Aarona szturchnął mnie w ramię.
Już od samego początku byłam jakaś rozkojarzona.
Pospiesznie wyciągnęłam nowo zakupioną lustrzankę, która przedwczoraj przeżywała straszne katusze i zaczęłam robić pamiątkowe zdjęcia.
- Czy ty przypadkiem nie wpadłaś w nałóg?- Zaśmiał się, kiedy już od kilkunastu minut byłam zafascynowana robieniem fotografii.
Westchnęłam i  odłożyłam aparat do torby, faktycznie przesadzałam!
Potarłam o siebie moje zmarznięte ręce i wsadziłam je do kieszonek kurtki.
- GOL!- Joshua krzyknął na cały głos, po czym uradowany podskoczył do góry, krzycząc jakieś niezrozumiałe wyrażenia.
No tak.. oczywiście zamyślona Kate musiała wszystko przegapić, rozglądając się we wszystkie strony i obserwując inne osoby, świetnie!
- Ramsey, Ramsey, Ramsey, Ramsey!- Tłum zaczął krzyczeć.
Dopiero teraz doszło do mnie, że to Walia zdobyła gola, a Aaron był tym szczęśliwcem, który posłał piłkę do siatki!
Szkoda, że tutaj nie można nacisnąć "replay" i obejrzeć powtórkę momentu, kiedy piłka zostaje uderzona i wlatuje pomiędzy dwa słupki..
- Aaron!- Młody Ramsey znowu mnie szturchnął.
Odwróciłam swój wzrok a uśmiech na twarzy pojawił się od razu.
Radosna mina Ramseya i innych, stojących obok niego zawodników sprawiła, że moje serce unosiło się coraz wyżej. I to był plus oglądania meczów z "widowni".
Pomachałam mu, choć i tak wiedziałam, że tego nie zauważy, gdyż powoli odbiegał.
Przybiłam piątkę z ciemnym blondynem po czym już w skupieniu zaczęliśmy śledzić poczynania piłkarzy na boisku.
Sensacji nie było do końca pierwszej połowy. Wynik 1:0 utrzymywał się przez cały czas.
Nieudanych akcji było wiele ze strony Walii jak i ze strony przeciwnika- Anglii.
Wszyscy byliśmy nastawieni na wysokie emocje do końca spotkania, mimo iż Walia zajmuje niską lokatę w tabeli, teraz jej stan się nieco poprawił.
Anglia oczywiście była dzisiejszym pewniakiem, każdy tak mówił.
Jako Angielka z krwi i kości powinnam trzymać kciuki za swój kraj, jednak dzisiaj byłam za Walią, dziś czułam się jak prawdziwa, Walijska kobieta!
- Kupić Ci coś w bufecie?- Usłyszałam głos obok.
- Jakbyś mógł to weź mi gorącą kawę, cholernie zmarzłam!- Zadygotałam zębami.
Kiedy Josh zaszył się w tłumie kierującym się w stronę niewielkiego bufetu, do mnie przysiadła się jakaś niska dziewczyna.
Z początku mi kogoś przypominała, jednak twarz jej była otulona grubym, granatowym szalikiem i nie mogłam rozpoznać jej twarzy.
- Hej!- Uśmiechnęła się.
- Hej, Isabelle!- Dopiero po jej głosie poznałam, że była to dziewczyna Garetha Bale.
Posłałam jej ciepły uśmiech, a po krótkiej chwili zaczęłyśmy opowiadać sobie wszystko z przeszło kilku miesięcy.
Joshua nie znał tej dziewczyny, więc kiedy do nas dotarł, to na jego twarzy zaczęło malować się zaniepokojenie a zarazem ekscytacja, gdyż dziewczyna według niego wyglądała na prześliczną.
Już wiem po kim odziedziczył ten wzrok, którego czasem trudno rozszyfrować. Normalnie drugi Aaron!
- Poznajcie się. To Isabelle!- Podała mu rękę.
- Joshua.- Zaczął uwodzić.
Temperatura nieco wzrastała. Podśmiewałam się lekko pod nosem, kiedy młody z coraz większym pożądaniem spoglądał na blondynkę.
Niech no tylko Gareth zobaczy co się tu dzieje.. Kąciki moich ust znowu uniosły się do góry.
Tylko podrywy im w głowie.
Isa poprzez dystans do niego chciała pokazać, że nic z tego nie wyjdzie, mimo to, ten dalej czarował.
- Joshua, ja wiem że się starasz i doceniam to, ale mam chłopaka, nawet tutaj jest.- Wskazała palcem na mężczyznę w czerwonym kostiumie z numerem 11.
Mina momentalnie mu zrzedła. Upił łyk przestygniętej już mokki i w milczeniu oddał się oglądaniu ostatnich minut meczu.
Mijała 80 minuta a na bilbordach widniał wynik 1:1 po cudownym lobie Rooneya, bramkarz nie miał szans.
Kibice porwali się na śpiewanie klubowych piosenek dopiero po raz pierwszy w tej połowie.
Z wielkimi uczuciami wyśpiewywałam każde słowa, gdyż czułam, że "nasi chłopcy" wygrają to spotkanie.
Walijczycy praktycznie przez cały czas byli w posiadaniu piłki, więc tylko dobra okazja i będzie 2:1.
Jak chciałam, tak się stało.
w 85 minucie piłkę do bramki posłał nie kto inny jak Aaron! A ze świetnej asysty mógł cieszyć się Steve Morison.
Naszej radości nic nie mogło opisać.
Po pierwsze Walia na pewno utrzyma ten wynik do końca spotkania, po drugie Aaron zaprezentował nam w jakiej jest formie, strzelając dwa przecudne gole.
Wszyscy skakaliśmy ze szczęścia. Jedynie co teraz chciałam zrobić to podejść do niego, dumnie go przytulić i podziękować za najwspanialszy mecz jaki kiedykolwiek oglądałam!
Staliśmy razem z Isabelle i młodym przy wyjściu i czekaliśmy na Aarona i Garetha, którzy obiecali nam, że postarają się wyjść jak najszybciej.
Oczywiście krótkie wywiady i autografy dla fanów zajmą trochę czasu, ale to nic.
Teraz to czekałabym nawet 24 godziny, by w końcu ujrzeć go w pełni rozpromienionego.

Rzuciłam mu się na szyję, kiedy po dwóch godzinach pojawili się przy nas.
Otulił mnie swoimi ciepłymi rękoma i z wielkim bananem na twarzy wykrzyczał niezrozumiałe mi słowa.
Ucałowałam lekko jego policzek, po czym złapałam za rękę i pociągnęłam w stronę reszty, która była już prawie przy parkingu.
- To jak? Teraz imprezka?!- Earnshaw podbiegł do nas.
Brązowooki oczywiście wydał z siebie okrzyk radości, mówiący, że teraz tylko tego mu potrzeba.
Pospiesznie pobiegliśmy pod Audii, którym kierował brat mojego chłopaka i jak najszybciej dotarliśmy do domu.
Wzięłam gorący prysznic, przebrałam się w elegancką kreację, a kiedy chłopacy się przygotowywali, ja opowiadałam o całym spotkaniu Marlene i Kevinowi, którzy niestety nie mogli pojawić się na spotkaniu.
Byli uradowani z tak wielkiego sukcesu syna, ja reagowałam tak samo!

Ruszyliśmy w stronę taksówki, która podjechała pod dom państwa Ramsey, a potem oddaliśmy się kilkunastominutowej jeździe po Cardiffie, aż w końcu dotarliśmy pod sam klub.
Paparazzi już od samego początku szalało przed wejściem, robiąc setki zdjęć wszystkim, którzy się tutaj pojawili.
Przy schodach pojawiło się już wiele znajomych osób.
Josh powędrował gdzieś w stronę parkingu, gdzie kręciło się od dziewczyn, a my z Aaronem skierowaliśmy się do grupki jego przyjaciół z drużyny.
- Jestem z Ciebie dumna, wiesz?- Szepnęłam i mocniej ścisnęłam jego rękę.

***

Odcinki idą w ekspresowym tempie.
Aż sama się dziwię.
Pisałam ten odcinek siedząc na balkonie. Tak mnie jakoś natchnęło i powstał 22 rozdział.
Nie należy do udanych, gdyż występują liczne błędy językowe, za które przepraszam.
Nie potrafię się od nich uchronić i robię je bardzo często, musicie się z tym pogodzić.
Pozdrawiam xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz