Aaron miał już przyjemność poznać moich rodziców.
Powiem szczerze, że
nie chcę wracać myślami do tego spotkania. Niesmak na mojej twarzy
można ujrzeć zawsze, kiedy wspominam tamte dni.
Moi rodzice nie
należą do zbyt przyjaznych osób, a szczególnie mój ojciec, który na
każdym kroku chciał dopiec chłopakom. Ich żarty w niczym nie pomagały,
jeszcze bardziej pogarszały atmosferę.
Natomiast dzisiaj to ja zaprezentuję swoją postać w rodzinnym domu państwa Ramsey.
Już od kilku godzin razem z brązowookim byliśmy w trasie do Caerphilly.
Nie
miałam przyjemności gościć w Walii, lecz na pierwszy rzut oka wskazuje
na to, że pokocham ten celtycki kraj, posiadający swoją własną, odległą
do innych państw, wyjątkową historię.
Ogromna ilość zamków
wznoszących się na wzgórzach, obsypane białym puchem pagórki idealnie
kontrastujące z otoczeniem i stare, wyglądające przecudnie budowle,
pochodzące z XVII wieku, tu chciało się po prostu żyć!
Idealne miejsce by odpocząć od tłocznego, głośnego Londynu.
Z
opowiadań chłopaka wywnioskowałam, iż Marlene i Kevin- jego rodzice są
sympatycznymi osobami. Może uda mi się nawiązać z nimi dobry kontakt.
Aaron
już od samego wyjazdu wpaja mi, że jestem spokojną, inteligentną
dziewczyną, jaką jego rodzice na pewno polubią, ja nie byłbym tego taka
pewna.
Każdy potrzebuje choć minimum zabawy i śmiechu.
Ja niestety
nie potrafię zaoferować wycieczki kolejką górską, gdzie będziemy
krzyczeć i wydzierać się wniebogłosy, że życie jest piękne. To nie mój
styl.
Nikt nie lubi dziwnych i nudnych osób takich jak ja, i mimo iż
jestem cierpliwa i spokojna, to moja cichość i tak przewyższa nad tym
wszystkim.
Ramsey pewnie zaraz wybuchnie, że jestem chora psychicznie, bowiem tak sądzę, więc lepiej by było się nieco uciszyć.
Włączyłam radio i zaczęłam wymachiwać lekko rękami do melodii, wypełniającej cały samochód.
- I spróbuj mi teraz wmówić, iż jesteś osobą cichą.- Aaron zaśmiał się lekko i wbił swój wzrok w moją twarz.
- Po prostu mam dzisiaj dobry dzień.- Zanuciłam mu w rytm podkładu, po czym oboje wybuchliśmy śmiechem.
Może i teraz Ramsey miał rację, potrafię się rozkręcić, ale to tylko w jego towarzystwie.
My
jesteśmy dla siebie stworzeni. Wypełniamy się nawzajem, łączymy się,
stajemy się jednością, z dnia na dzień coraz bliższą, i aż trudno
pomyśleć, że kilka miesięcy temu mogłam nawrzeszczeć na niego za wylanie
jakiejś kawy, czy tam czegoś..
-Weź głośniej! Coldplay leci!- Ze śmiechu wyrwał mnie uradowany głos brązowookiego.
Mówiłam już, że wielbi ten zespół?
Moje usta wygięły się w wielki banan kiedy zaczął nucić Paradise.
Jego głos był idealny. Z zapałem wpatrywałam się jego usta i śledziłam każde słowo, wyśpiewywane przez niego.
Life gones on, it gets so heavy
The wheel breaks the butterfly
Ebery tear's a waterfall
In the night the stormy night she'll close her eyes
In the night the stormy night away she'd fly..
- Jesteśmy!- Uśmiech z twarzy Ramsey'a nie schodził nawet na sekundę.
Widać było, że cholernie tęsknił za swoimi bliskimi.
Niepewnie wysiadłam z samochodu i chwyciłam małą paczuszkę z prezentem dla mamy Aaron'a.
Brązowooki objął mnie ramieniem i niewielką dróżką skierowaliśmy się do jego rodzinnego domu.
Z podwórka rozpościerał się widok wysokich drzew i krzewów. Wyglądało to przecudnie.
Widać, że natura zwyciężyła wszystko. Koniecznie muszę odwiedzić to miejsce latem!
- Jesteśmy!- Aaron wrzasnął na cały głos.
Chwilę potem w wielkim korytarzu pojawili się rodzice. Mój chłopak nie kłamał.
Na pierwsze wrażenie wydawali się być bardzo sympatyczni i uprzejmi.
Ucałowałam Marlene w policzek i wręczyłam jej prezent.
-
Niewielka szkatułka z Big Ben'em. Aaron mówił, że uwielbia pani
kolekcjonować takiego typu rzeczy.- Uśmiechnęłam się najmilej jak
mogłam.
- Dziękuję.- Uścisnęła mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.
Dla
Kevina nie miałam niestety prezentu. Z tego co słyszałam lubi dostawać w
prezencie alkohol, a tym miał zająć się brązowooki.Już wiem, dlaczego
Aaron tak bardzo lubi procenty.
W salonie czekał na nas Josh- brat Ramsey'a.
Przywitałam się z nim, po czym wszyscy zaczęliśmy niewielką pogawędkę.
Opowiedziałam im trochę rzeczy o mnie, zrobiłam wszystko, by mnie jak najlepiej poznali.
Poznali nawet historię naszego pierwszego spotkania z Kanonierem.
Josh oczywiście skwitował, że Aaron jest ślamazarnym chłopakiem, więc nic dziwnego, że na mnie wpadł.
Zbliżała
się już 22:00. Kevin rozmawiał z brązowookim o lidze angielskiej,
natomiast ja z Marlene siedziałyśmy w kuchni i rozmawiałyśmy na babskie
tematy.
Ta kobieta była jedną z najfajniejszych kobiet jakie
kiedykolwiek spotkałam. Ten fakt stwierdzam dwie godziny po tym, jak ją
poznałam i nie waham się mojego zdania, jest naprawdę wyjątkowa.
Czułam jak moje oczy kleiły się ze zmęczenia. Przebyliśmy dzisiaj kawał drogi.
Jedynie o czym teraz marzyłam to miękka poduszka i słodki głos Aaron'a, który zawsze działa na mnie kojąco.
- Tutaj jest nasz pokój, a tam po lewej stronie łazienka.- Ramsey wskazał mi dwa najpotrzebniejsze pomieszczenia.
Posłałam mu lekki uśmiech, po czym bezwładnie opadłam na łóżko i udałam się w objęcia Morfeusza.
***
WTF. Co to za końcówka?! Zabijcie mnie za nią, proszę.
Zarys na ten odcinek już mi się pojawił w głowie kilka tygodni temu i postanowiłam go napisać.
Liczę na szczerą opinię!
Pozdrawiam xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz