12. Nie! Dostaliśmy już! Ciebie z powrotem.

Jakie to miłe uczucie było spotkać znowu wszystkich Kanonierów.
Zaspana siedziałam za ladą w nando's i mierzyłam wzrokiem każdy stolik.
Nagle drzwi otworzyły się a w nich pojawiali się kolejno: Kieran, Jack, Carl, Aaron i Bacary.
Na mej twarzy pojawił się promienny uśmiech, chciałam krzyknąć do nich słowa przywitania, ale w ostatniej sekundzie powstrzymałam się myślą, iż to byłoby niekulturalnym czynem z mej strony.
- Kate!!- Usłyszałam słodki głos Carla, który od razu mnie spostrzegł.
Reszta wolała zaczekać i upewnić się czy to aby na pewno ja.
Uśmiechnęłam się jeszcze bardziej a po chwili grupka tych świrów "napadła" na mnie i zaczęła z całej siły ściskać.
W sumie, nie dziwię się im! To były cholernie długie trzy miesiące bez tych wszystkich wygłupów, żartów i spotkań, spędzonych w ich towarzystwie.
To nieprawdopodobne jak przez te kilka wspólnie spędzonych miesięcy zżyliśmy się ze sobą.
Ramsey przywitał mnie słodkim całusem w policzek, na co wszyscy zareagowali ogromnym znakiem zapytania.
Fakt. Na razie nikt nie wiedział o nas, pomimo Jack'a.
- Chcecie coś?- Spytałam po chwili, lekko zaczerwieniona.
- Nie! Dostaliśmy już! Ciebie z powrotem.- Zaśmiał się Sagna i usiadł na barowym taborecie.
Korzystając z wolnej chwili opowiedziałam Kanonierom o tym co robiłam przez te miesiące w Sheffield.
Szczerze, byli zdziwieni. Rozumiem ich, ale całe szczęście, że powróciłam z wiarą na ułożenie wszystkiego od początku.
Oni natomiast zaczęli dylemat, że Samir i Cesc opuścili klub. Fabregasa nowym klubem okazała się Barcelona. Nie zdziwiło mnie to, od kilku dobrych lat Hiszpan był łączony z katalońskim klubem, jednak wieść o Francuzie lekko mnie zaplątała.
No cóż, takie jest życie. Arsenal zaczynał dopiero sezon, więc wszystko jeszcze przed nimi.
Wiadomo, że szykowała się ostra walka o podium z MU, który wciąż jest nie do pokonania.


Pracę zakończyłam z niewielkim zmęczeniem. Trudno pozbierać się po kilkumiesięcznej przerwie.
Opadłam jak kłoda na kanapę i włączyłam TV. Nie lubiłam oglądać wiadomości, jednak tym razem nie zmieniłam kanału.
Zadzwoniłam po Aaron'a, który zapewne także siedział znudzony w czterech ścianach.
Obiecał, że zjawi się u mnie za kilka minut z dobrą komedią, zamówioną pizzą i kuflem piwa.
Hmm. Kuflem piwa? A co tam!
Zepchnęłam trochę w salonie, po czym usiadłam wygodnie na kanapie i czekałam na Walijczyka.
Po chwili zjawił się, jednak nie z tym, czym mówił mi przedtem.
W ręku trzymał butelkę włoskiego, czerwonego wina oraz jakiś romantyczny film.- Poznałam po okładce.
Zaprosiłam go do środka. Wyjęłam z szafki dwa większe kieliszki i pozwoliłam mu nalać do nich cieczy krwistego koloru.
Oboje unieśliśmy swoje kieliszki. Walijczyk wlepił swój wzrok w moje pełne, różowo-czerwone usta, po czym rzekł:
- Za nas.
Uśmiechnęłam się na jego słowa, po czym powtórzyłam za nim słowa i oboje upiliśmy łyk półsłodkiej cieczy.
- Kocham Cię.- Dodał po chwili i zamknął te słowa długim i namiętnym pocałunkiem.
Dopiero teraz poczułam, że nasza miłość zaczęła nabierać pełniejszych barw.

***
Jestem! Musiałam coś dodać po tak długiej przerwie. Odcinek nie skleja się i nie ma wątku.
Wszystko piszę na pusto, jak ja to mówię, czyli nic się kompletnie nie dzieje.
 29.09.11 15:06- Tą datę chyba zapamiętamy na zawsze :)
Congratulations Jack! #ArchieJackWilshere !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz