- Dlaczego to ja muszę być tym ostatnim ? –
Zadawałem sobie kolejne pytanie, patrząc w stronę okna, gdzie Kieran
obściskiwał się z nie byle jaką sztuką .
Miałem
dosłownie wszystko! Grałem w jednym z najlepszych klubów Anglii, z
każdym dniem rozwijałem się coraz bardziej, byłem zauważany przez
najlepszych ekspertów sportowych, lecz brakowało mi osoby, która by mnie wspierała, kochała, biła brawo, cieszyła się z mojego szczęścia… i dawała do zrozumienia, że dzięki niej życie jest o wiele piękniejsze.
Takim
szczęściem i życiem dla chłopaka może być dziewczyna- osoba płci
żeńskiej o pięknej barwie głosu, długich kasztanowych włosach, talii osy
i o mało spotykanym spontanicznym, pięknym uśmiechu (porównanie do
Kate).
Wiem, że istnieją fanki, które zawzięcie
oglądają mecz zza trybun lub przed TV, ale uwierzcie, że połowa takowych
posiada drugą połówkę, a druga połowa to wytapetowane lalunie, które
przyszły na mecz by ocenić w skali od 1 do 10 klatę każdego piłkarza.
Serio.
Oczywiście Kate nie zaliczam do żadnej z
tych grup. Ona jest inna, wyjątkowa. Zawirowała w moim życiu i
zatrzasnęła drzwi prowadzące do mojego serca. Ale jak to ja Aaron
Ramsey, Walijczyk z krwi i kości, który nie potrafi idealnie
odzwierciedlić uczuć, jedynie posunie się "małym wybrykiem spod
kontroli" i tyle. Więc nie ma się co zastanawiać nad tym, że jako
ostatni włóczę się bez dziewczyny.
- Ej, wy tam ! Nie możecie się przenieść gdzieś indziej? Przeszkadzacie człowiekowi … - warknąłem ponuro.
-
Aaron, Aaron. Nie wiesz co to znaczy prawdziwa miłość..- Kieran
uśmiechnął się zawadiacko i pociągnął za sobą dziewczynę, która
zachichotała ukazując swoją "drapieżność".
Przewróciłem oczyma i opadłem twarzą na miękką poduszkę, by zatracić się w błogim śnie.
Na trening dostałem się z Carlosem i Vito, gdyż mój samochód odmówił posłuszeństwa, całe szczęście, że blisko domu!
- Beznadziejny dzień..- westchnąłem, patrząc na Wilshere'a idącego w moją stronę.
-Dla mnie nadziejny.- Uśmiechnął się i usiadł obok mnie. - Kieran mówił, że masz problemy z samotnością..
- Problemy? Hah..
-
I pomyślałem, że zabiorę Cię dzisiaj na małe cziki cziki, bum bum!-
Przerwał mi i wstał, ruszając biodrami w rytm ostatnich słów.
- Man, rozumiem, że się starasz, ale mam co do jednej dziewczyny plany, tylko potrzebna mi mała pomoc. Wchodzisz?
- Of course.Bez ryzyka nie ma zabawy, babe!- Puścił mi oko i wybiegł na murawę.
***
Witam ;)
Wiem, że odcinek krótki, ale ostatnio nie mogę napisać dłuższych opisów, przepraszam.
Co do utworów muzycznych, to będę je wstawiać, ale do ważniejszych odcinków w tym opowiadaniu.
Nie wiedziałam, czy dobrze robię, pisząc wyraz oczyma, więc jeśli będzie źle, to przepraszam.
Tak jak już wcześniej pisała Flavia
miejmy nadzieję, że drużyna Arsenalu weźmie się w garść i pokaże nam
kto rządzi. Ostatni wynik niczym pozytywnym nie zaowocował.
No to chyba tyle. Pozdrawiam ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz