4.Chyba przedawkowałaś...

The Emirates...
Po raz pierwszy mogłam gościć na oficjalnym stadionie Arsenalu Londyn.
Stadion, który był na wyciągnięcie ręki, a o którym nie wiedziałam praktycznie nic..
Tak to dziwne. Mieszkałam dosłownie krok od tego cudownego miejsca, a mojego zainteresowania tym obiektem nie było praktycznie wcale. Czasem przebrnęła przez głowę nazwa stadionu, ale wcześniej nie interesowałam się piłką aż tak bardzo, by dowiadywać się ciekawszych informacji na jego temat.
Wcześniej? Tak. Od kiedy dowiedziałam się, że chłopcy są piłkarzami zaczęłam coraz częściej przeglądać kanały sportowe, strony internetowe, prasę.., do tego oni ciągle nawijali o kolejnych spotkaniach i "ciężkich" rywalach, więc z dnia na dzień coraz bardziej Arsenal zaczynał mnie wciągać.
W moim domu wielbiono futbol. Tato w każdy weekend zasiadał wygodnie przed plazmą, z kuflem piwa i wczuwał się w atmosferę angielskiej piłki. Czuł się jak na stadionie! Zaopatrzony w zestaw kibica, nakładał koszulkę, szalik ulubionego klubu (Manchesteru United) i bawił się do upadłego, jeśli mecz był wygrany oczywiście, jeśli nie, to chodził naburmuszony przez cały wieczór i analizował popełnione błędy swoich ulubieńców.
Natomiast mnie nie ciągnęło do piłki. Zdecydowanie wolałam spokojniejsze momenty, aniżeli przez dobre 90 minut mieć zaciśnięte pięści i modlić się o wygraną.
Teraz moje gusta powoli się zmieniały, trochę dziwiłam się tą zmianą, ale w końcu trzeba zawrzeć coś nowego w swoim życiu.
- Patrz! Wychodzą!- Szturchnęła mnie Stella, kiedy obie drużyny wychodziły z szatni.
- Nigdy nie pomyślałam, że taki przeuroczy chłopczyk jak Jack, będzie grał poważną piłkę..- Westchnęłam i wstałam, by móc lepiej zobaczyć jak nasi koledzy prezentują się w biało-czerwonych strojach.
Nie przywykłam jeszcze do ich poważnych min, które prezentowali na boisku.
W nandos uśmiech z ich twarzy nigdy nie schodził. Codziennie rozpromienieni, szczęśliwi, przezabawni, a tutaj poważni, skupieni, męscy.. Podobało mi się to!

Usłyszeliśmy głos gwizdka. Pierwsza połowa się zaczęła. Podopieczni Wengera rozproszyli się po całej murawie, tym samym zatapiając się w grupce piłkarzów z Tottenhamu.
Śledziłam dokładnie każdy krok, podanie, strzał Arsenalu. Podskakiwałam do góry, kiedy Kanonierzy mieli idealne szanse na zdobycie bramki, ale opadałam zniesmaczona, kiedy owa szansa legła w gruzach...
Minęła 40 minuta gry, a na telebimach nadal widniał wynik 0:0...
Chciałam czymś rzucić w tą cholerną elektryczną tablicę, by przestała coraz bardziej denerwować  mnie żółtymi cyferkami "0:0". To niesamowite, że AŻ tak wczułam się w tą grę!
Druga połowa wcale nie różniła się od pierwszej. Mijały kolejne minuty a wynik przez cały czas był ten sam.
- Nudzi mnie to.- Usłyszałam głos rudowłosej, która siedziała i ledwo co trzymała głowę opartą o prawą dłoń.
- Z bólem serca, muszę stwierdzić, że mnie też..- Westchnęłam i śpiącym wzrokiem wędrowałam po trybunach, które z minuty na minutę traciły widzów.
- Mecz zapewne zaraz się zakończy..Doliczone 3 min. Przypuszczam, że  żadna drużyna nie zdobędzie gola..- Wymienialiśmy dialog pomiędzy sobą.
Z każdą sekundą czasu było coraz mniej. Na stadionie została jedynie cząstka fanów obu drużyn, wyśpiewująca klubowe pieśni najgłośniej jak się dało.
Ja nie mogłam pochwalić się śpiewem takowych tekstów, za mało znałam klub, by trzymać rękę na piersi i wykrzykiwać  słowa, dające otuchę. Jednak mam nadzieję, że z czasem się to zmieni! Byłam otwarta na takie poświecenie, mimo iż to miejsce nie było mi bliskie.
- GOL!- Stella poszybowała w górę, szturchając mnie w ramię, najmocniej jak mogła!
- Jak?! Kto?! Gdzie?! ARSENAL?!- Krzyknęłam i podskoczyłam, by móc ujrzeć rozpromienione twarze podopiecznych Francuza.

"Gola w ostatniej minucie doliczonego czasu zdobył holenderski napastnik Robin van Persie!!!"
-
Wykrzyczał angielski komentator.

Uśmiech z twarzy mojej i przyjaciółki nie znikł do pomeczowego spotkania z chłopakami.
- Klasa!- Przybiłam piątkę z Robinem, kiedy wszedł do sali.
- Byliście niesamowici!- Rzuciła Stella, do grupki piłkarzów.
- Się wie!- Puścił nam oczko.

Dziwiła mnie nieobecność Ramsey'a na spotkaniu. Fakt może i nie brał udziału w meczu, ale powinien zjawić się na imprezie.
Chciałam zapytać się Kierana, czemu nie zawitał do klubu, ale zgubiłam go wzrokiem...

Przez chwilę stałam w jednym miejscu i wpatrywałam się w kilkadziesiąt osób, bawiących się na parkiecie przy klubowej muzyce..
- Oh.. przepraszam!- poczułam ostry ból w klatce piersiowej.
Odwróciłam się szybko, by zapanować nad sytuacją, a obok mnie pojawił się jakiś fotoreporter, który był aż za bardzo przejęty tym zdarzeniem.
- Nic się nie stało.- Powiedziałam oschłym głosem i odwróciłam się w stronę baru.
To miejsce, ta atmosfera, ci ludzie.. - to nie było w moim guście!
Byłam przyzwyczajona do delikatnych dyskotek, bez blasków fleszy i bez fotoreporterów..

Chciałam przysiąść się do Stelli, ale ta była zajęta rozmową z Wilshere'm.
Zajęłam więc miejsce przy barze i poprosiłam o lampkę wytrawnego wina.
Zanurzyłam wzrok w bordowej cieczy i wciągnęłam  jej mocny zapach..
To było włoskie wino! Wszędzie poznam tą ostrą nutkę włoskich winogron!
- Co tak samotnie?- Usłyszałam za sobą twardy głos.
Aaron..
- Ah.. widzisz. Zostawili mnie.- Powiedziałam przymglonym głosem.
- No tak..Stella była niezmiernie zajęta rozmową z Jack'iem, że nawet mnie nie dopuściła do słowa. Dopiero zauważyłem, że ty siedzisz sama..
-Szukałam Ciebie, gdzie byłeś?- Zmieniłam temat.
- Miałem istotniejsze sprawy, niż ta imprezka..Nie czuje się komfortowo na takiego typu zabawach..- Powiedział z istnym obrzydzeniem.
- Ja jakoś nie mogę odnaleźć się w świecie paparazzich.
- To pewnie przez nas!- Zaśmiał się.
Odwzajemniłam uśmiech po czym pokiwałam przecząco głową.
Po chwili Aaron przysiadł się do mnie i zaczęliśmy rozmawiać na mniej istotne tematy.
Mogłam stwierdzić, że miał przecudny uśmiech. Rzecz jasna, nie pobije słodkich dołeczków Anglika, ale był na drugim miejscu! Dosłownie z każdego słowa wybuchał lekkim, przyjemnym śmiechem. I już wiem, dlaczego większa część dziewczyn leciała na niego.
Kiedy rozwinęliśmy temat płci żeńskiej, od razu powiedział, że "słodkie lale, które są na meczu i mają koszulki z napisem Love you Rambo" jego nie kręcą.
Dziewczyna musi mieć piękne wnętrze..
- Otóż to!- Uśmiechnęłam się i odstawiłam pusty kieliszek na blat.
- Chyba przedawkowałaś..- Zaśmiał się po raz kolejny.
- Też tak czuję!- Próbowałam wstać, jednak nogi odmówiły posłuszeństwa i sprawiły, że opadłam  z powrotem na barowy taboret.
- Pomogę!- Chwycił moją rękę i kazał mi się podnieść.
Spojrzałam mu głęboko w brązowe oczy i uśmiechnęłam się na znak dziękuję.
Wyszliśmy z klubu.
Postanowił mnie odprowadzić, gdyż uważał, że tak będzie dla mnie lepiej.
Uliczki północnego Londynu oświetlały jedynie reklamy sklepów i przydrożne latarnie.
Na zewnątrz nie było dosłownie nikogo, pomijając bezdomnych, śpiących w zakątkach jakichś zabudowań.
Lekki wiatr przeczesywał każdy kosmyk moich włosów, sprawiając że mój kok legł w gruzach.
Zapewne wyglądałam jak potwór z Loch Ness, po wstaniu z łóżka..
- Zimno mi..- westchnęłam.
Przy mojej zwiewnej sukience na ramiączkach, nic dziwnego, że szczękałam zębami..
Nie odpowiedział na moje słowa..., za to włożył na moje plecy czarną marynarkę od jego garnituru.
- Załóż to!- Rozkazałam mu.
- Cii!- Przyłożył mi palec do ust i kazał iść dalej.
Nastała niezręczna chwila.
Szliśmy bardzo powoli, jak ślimaki, serio!
Nie odezwaliśmy się do siebie, od czasu pożyczenia marynarki, co trwało ponad 5 minut.
Wahałam się czy coś powiedzieć, czy też nie.
Jakoś nagle złapała mnie nieśmiałość. Jedynie co obserwowałam to jego krok i dorównywałam mu nogą, by iść w takim samym tempie.
Po chwili odwróciłam się, by zobaczyć nazwę ulicy na małej tabliczce, po czym odetchnęłam z ulgą.  Jeszcze kilka kroków.

- To tutaj!- Zaczęłam, po czym razem zatrzymaliśmy się.
- Fajna miejscówka..
- To Stelli. Jej tato nam je wynajął. Teraz dopłacam się do czynszu.. A teraz idziesz gdzieś?
- Zamierzam wrócić na imprezę. Nie chcę by znowu wytykali mnie, że uciekłem.- Zaśmiał się.
- Na razie!- Krzyknęłam.
- Do zobaczenia!
Odwróciłam się i weszłam po schodkach, by otworzyć drzwi. Chciałam zdjąć kopertówkę, by znaleźć klucze, ale coś uniemożliwiło mi to.
- Aaron! Czegoś zapomniałeś!- Wybiegłam na uliczkę.
- No tak!- Walnął się lekko w czoło i zrobił najładniejszy uśmiech, którego nie dane było mi wcześniej ujrzeć...

***
Witam ;) Odcinek znowu z lekkim opóźnieniem.. Przepraszam.
Końcówkę zawaliłam, wiem. Z piosenką jest tak samo, ale gdy wczułam się w jej rytm, uznałam, że będzie "jakoś" pasować ;)
Głębszą opinię pozostawiam wam;)
Jeśli wyłapiecie jakieś błędy to także mnie o nich informujcie, będę starała nie popełniać się ich na przyszłość.
Druga sprawa: WAKACJE!= Więcej czasu na pisanie i regularne dodawanie! :D
A właśnie, macie jakieś plany ? ;>














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz